Jestem księdzem diecezji rzeszowskiej. Jakiś czas temu w
komentarzu do Słów życia była wskazówka, że aby żyć Słowem należy wsłuchiwać
się w wewnętrzny głos. Nie do końca pamiętałem o tym.
Właśnie jechałem na spotkanie księży. Było późne popołudnie.
W połowie drogi zabrałem autostopowicza. Zapytał, czy nie jadę do Przemyśla
bądź Przeworska. Odparłem: nie! Ale mogę cię kawałek podwieźć – bo wcześniej
miałem już ułożoną w głowie najkrótszą i najszybszą trasę, by dotrzeć na
spotkanie.
Mój pasażer zaczął opowiadać mi o sobie. Z jego słów
wynikało, że aby wrócić do domu ma jeszcze sporo do przebycia, ale nie za
bardzo wiedział, jak poruszać się po terenie, który miał przed sobą… jak
wydostać się z dużego miasta, by złapać dalej stopa.
Moja wcześniej zaplanowana trasa pomijała to miasto, żeby
było bliżej. Więc musiałem go wysadzić wcześniej, w nieznanym dla niego miejscu,
przecież i tak go kawałek podwiozłem. I wtedy przyszła wewnętrzna refleksja: przecież
się nie spieszysz na spotkanie. Możesz go podwieźć. Pojawiła się myśl: dla
Ciebie Jezu, w nim. Nic nie mówiąc pasażerowi, postanowiłem, że zmienię trasę,
pojadę trochę dalej, naokoło i wywiozę go w takie miejsce, by mógł bez problemu
złapać kolejny transport do Przemyśla.
Gdy powiedziałem wewnątrz moje TAK, gdy straciłem swoją zaplanowaną
trasę, nagle tuż przed nami, jakby spod ziemi, wyrósł TIR, a wcześniej w tym
kierunku nie spotkaliśmy żadnego. Przez CB zapytałem kierowcę TIR-a, czy jedzie
może do Przemyśla lub Przeworska. Odparł, że tak. Zapytałem, czy nie wziąłby
pasażera, którego wiozę. Odrzekł, że może zabrać. Rozmowie przysłuchiwał się pasażer.
Wyprzedziłem TIR-a, zatrzymałem się na najbliższym przystanku.
Pasażer pożegnał się
ze mną z radością na twarzy, bo w ten sposób mógł pokonać ponad 2/3 drogi
powrotnej do domu. A TIR zatrzymał się paręset metrów przed miejscem, gdzie
miałem skręcać na swoją krótszą, zaplanowaną wcześniej trasę.
Dziękuję za relację z Mariapoli i piękne doświadczenia. Choć nie mogę być z Wami fizycznie, mam możliwość "zaczerpnąć" troszeczkę. Jeszcze raz dzięki!
OdpowiedzUsuń