2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE - wrażenia

Mariapoli w Zembrzycach dobiegło końca... ale to przecież nie koniec naszego trwania przy Słowie Życia, które nas jednoczy i sprawia że jesteśmy zawsze razem.

Jeśli ktoś chciałby podzielić się tym czym dla niego był ten czas Mariapoli, to bardzo zapraszamy! 

Wrażenia uczestników Mariapoli: 

"To były takie rekolekcje na których miałem wrażenie, że życie Ewangelią jest takie proste
i że nie trzeba robić nadzwyczajnych rzeczy i jeszcze w zamian dostaje się stokroć". Łukasz
"Dla mnie to było takie przypomnieni, że można żyć Ewangelią w tym naszym codziennym szarym
życiu. Czasami się o tym zapomina, ale słowa Ewangelii możemy realizować w każdym momencie. Od
wstania rano do pójścia spać można to robić i tutaj nam się to udawało. I za to też dziękuję
wszystkim uczestnikom Mariapoli, bo bez was ten atmosfery by nie było tej obecności Jezusa
pomiędzy nami by nie było. Nazywamy to spotkanie Mariapoli wakacje i faktycznie tak było, to
były dla mnie też wakacje".   Andrzej

MARIAPOLI W ZEMBRZYCACH - Mariapolital

Ostatni wieczór Mariapoli to rodzinne święto: w pogodnej, żartobliwej formie wszyscy wspominają radosne, a także poruszające momenty całego tygodnia. Dzieci, młodzież i dorośli, uczestnicy poszczególnych warsztatów i wycieczek we wzajemnym podarowaniu pomysłów i talentów dziękują sobie za wspólny czas, pragnąc utrwalić to w pamięci.

"Pragnę podziękować" - wymowne słowa piosenki zaśpiewanej na zakończenie przez grupę chłopców zdają się wyrażać uczucia wielu.

niedziela, 19 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE 19 sierpnia niedziela

 W promieniach słońca rozpoczyna się ostatni dzień Mariapoli: poranna Msza św. jest najpiękniejszym dziękczynieniem za wszystkie łaski wspólnie przeżytych dni. Wyczuwa się pragnienie by to szczególne doświadczenie Mariapoli - życie Ewangelią przenieść do lokalnych wspólnot Ruchu, na cały rok. Inspiracją tego dnia są słowa życia na sierpień.
 
Słowo życia na dzień 


„Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed
moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę
się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32-33)

Jest to zdanie, które dla nas wszystkich, chrześcijan, stanowi wielką pociechę i zachętę. Jezus wzywa nas, byśmy konsekwentnie przezywali swoją wiarę, gdyż od naszej postawy wobec Niego w czasie ziemskiego Życia zależy nasz los w wieczności. Jeśli wyznamy Go – jak mówi – przed ludźmi, sprawimy, że On przyzna się do nas przed swoim Ojcem; jeśli natomiast przeciwnie, zaprzemy się Go
wobec ludzi, i On zaprze się nas przed swoim Ojcem.

Do każdego, więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

Jezus odwołuje się do nagrody lub kary, jaka oczekuje nas na końcu Życia, gdyż nas kocha. Wie On – jak to powiedział jeden z Ojców Kościoła – że niekiedy lęk przed karą skuteczniejszy jest od pięknych obietnic. Dlatego ożywia w nas nadzieję szczęścia wiecznego i jednocześnie, także dla naszego zbawienia, wzbudza
lęk przed potępieniem. Jezusowi leży na sercu, byśmy dotarli do celu, którym jest: żyć wiecznie z Bogiem. Jest to jedyna licząca się rzecz, jest to cel, dla którego zostaliśmy stworzeni:, bowiem tylko z Bogiem osiągniemy swoje pełne urzeczywistnienie, całkowite zaspokojenie naszych pragnień. Dlatego Jezus wzywa nas, byśmy już tu na ziemi przyznawali się do Niego. Jeśli jednak w tym Życiu nie chcemy mieć z Nim
do czynienia, jeśli teraz wypieramy się Go, po przejściu do innego życia na zawsze będziemy od Niego odcięci. Na końcu naszej ziemskiej drogi Jezus przed Ojcem zaświadczy o tym
wyborze, jakiego każdy z nas dokonał na ziemi ze wszystkimi tego konsekwencjami. Odwołując się do Sądu Ostatecznego pokazuje nam, więc w Ewangelii ważność
i powagę decyzji, którą tu podejmujemy: w grę wchodzi cała nasza wieczność.

 
Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

sobota, 18 sierpnia 2012

MARIAPOLI W ZEMBRZYCACH szkoła gen 3 chłopców

POBUDKA 

W dniach od 13 do  19 sierpnia odbyła się szkoła gen3 w ramach Mariapoli wakacje. W tym roku uczestnicy rekolekcji spali w „nietypowych warunkach” – namiotach harcerskich. Chłopcy w wieku gimnazialno – licealnym swoje osobiste spotkanie z Bogiem przeżyli w Zembrzycach.

Młodzi geny budowali swoją duchową więź z Chrystusem poprzez codzienne rozważania, na których uczyli się widzieć Jezusa w bliźnich. Nieodłącznym elementem szkoły gen jest sport. Tak było również i teraz. Turniej piłki nożnej, wycieczka w góry, oraz wspólna pielgrzymka do Sanktuarium – to tylko niektóre atrakcje, które czekały na młodzież podczas tegorocznych rekolekcji.

Geny chętnie brali udział w pomocy swoim młodszym kolegom i koleżankom, dbając o to by również oni spędzili miło i przyjemnie czas swoich rekolekcji. Tradycją szkoły gen jest konkurs uczynków miłości. Podczas tegorocznej szkoły gen młodzież została podzielona na cztery grupy. Każdy z zespołów miał swojego patrona. Duchowymi opiekunami genów byli ich rówieśnicy, którzy swoim życiem pokazali, że można być blisko Boga.

Miniony tydzień był dla uczestników rekolekcji okazją do wypełniania w praktyce tego co mogli usłyszeć podczas spotkań.

Zdjęcia ze szkoły gen 3 chłopców


MARIAPOLI W ZEMBRZYCACH programy: grupa chłopców


Życie Ewangelią stanowi również centrum spotkań dla kilkunastoosobowej grupy chłopców w wieku 9-12 lat. 


  



Szczególnym obszarem ich codziennego "treningu w miłości" są różne rozgrywki sportowe, według zasad tzw. kostki sportowej. Za odpowiednią postawę można nawet otrzymać złotą kartkę... 








Zajęcia młodszej grupy chłopców


W poszczególnych punktach programu chłopcom towarzyszą ich starsi koledzy. Ważne są też spotkania z gośćmi: z focolarinami, olimpijką itd.

MARIAPOLI ZEMBRZYCE 18 sierpnia sobota

Słowo Życia na dzień

 „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!” (Mt 10,27)
Słowa te stanowią część tak zwanej "mowy misyjnej", to znaczy zbioru pouczeń, które Jezus przekazał swoim Apostołom zanim ich rozesłał, aby głosili "dobrą nowinę" w miastecz­kach Galilei.
Jezus nawiązuje tu do słów, które im mówił w wielu wspólnie przeżytych momentach. Posługując się językiem wyobraźni i paradoksu chce powiedzieć, że tych skarbów mądrości nie należy trzymać w ukryciu ani zamykać w jakimś ścisłym kręgu, lecz powinny być "głoszone na dachach", to znaczy ukazane w pełnym świetle, i stać się udziałem wszystkich, także najbardziej oddalonych.
"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"
Z tych zdań widać, jak ważne i konieczne jest dla Jezusa głoszenie Ewangelii.
On wie, że jedynie Jego Słowo może zbawić świat. A więc trzeba się spieszyć. Światło i nowe życie, które przyniósł na ziemię, są zbyt wielkim skarbem, zbyt cenną okazją, aby godzić się na powolność czy zaniedbania.

piątek, 17 sierpnia 2012

MARIAPOLI W ZEMBRZYCACH - 17 sierpnia piątek

Dzień rozpoczynamy pobudką na trąbce w obozie chłopców:



Słowo życia na dzień: 

"Bóg zamieszka z nimi, oni będą Jego ludem" (por. Ap 21,3)

"Oto przybytek Boga z ludźmi:
              i zamieszka wraz z nimi
              i będą oni Jego ludem,
              a On będzie ‘Bogiem z nimi’”(Ap 21,3).

            Słowo Boże jest dla nas wezwaniem. Jeśli chcemy być częścią Jego ludu, musimy pozwolić Mu żyć pomiędzy nami.
            Ale jak to możliwe i co zrobić, aby już tu na ziemi zasmakować choć trochę tej bezmiernej radości, którą da kiedyś z oglądania Boga?
            To właśnie objawił nam Jezus, taki jest sens Jego przyjścia: przyszedł przekazać nam swoje życie miłości, która łączy Go z Ojcem, abyśmy i my żyli tym zyciem.
            My chrześcijanie już teraz możemy żyć tym zdaniem i mieć Boga wśród nas. Aby mieć Boga wśród nas, trzeba – jak mówią Ojcowie Koscioła – spełnić pewne warunki. Dla św. Bazylego oznacza to zyć zgodnie z wolą Bożą, dla św. Jana Chryzostoma – kochać tak, jak Jezus nas umiłował, dla sw. Teodora Studyty warunkiem tym jest miłość wzajemna, dla Orygenesa – zgodność myśli i uczuć, aby dojść do zgody, która "jednoczy i zawiera w sobie Syna Bożego"
            Nauczanie Jezusa zawiera klucz do tego, by Bóg zamieszkał pomiędzy nami: "Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem" (por. J 13,34). Miłość wzajemna jest tym kluczem do obecności Boga. "Jesli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas " (1 J 4,12) gdyż: "Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18,20) – mówi Jezus.

czwartek, 16 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE - 16 sierpnia czwartek

Słowo Życia na dzień

„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7,12)


            Czy czułeś kiedyś pragnienie nieskończoności?
            Czy choć raz odczułeś w sercu przemożne pragnienie, by ogarnąć bezmiar?
            Czy może zauważyłeś w swym wnętrzu niezadowolenie z tego, co robisz, z tego, kim jesteś?
            Jeśli tak, to na pewno się ucieszysz, znajdując sposób na pełnię, której tak żarliwie pragniesz – coś, co sprawi, że nie będziesz opłakiwał dni, które przemijają niemal w pustce…
            Jest w Ewangelii takie zdanie, które daje do myślenia, a które -  zrozumiane choć trochę – budzi w nas radość. Streszcza ono to, co powinniśmy robić w życiu. Streszcza wszystkie prawa wyryte przez Boga w głębi serca każdego człowieka.
            Posłuchaj go:

„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7,12)

Zdanie to zwane jest „złotą regułą”.
            Przyniósł ją Chrystus, lecz była już powszechnie znana. Zawiera ją Stary Testament. Znał ją Seneka, a na Wschodzie powtarzał Konfucjusz. A potem inni. Fakt ten mówi, jak bardzo złota reguła leży Bogu na sercu, jak bardzo On pragnie, aby wszyscy ludzie uczynili ją regułą swego życia.
            Dobrze się ją czyta i brzmi prawie jak hasło.
            Posłuchaj jeszcze raz:

środa, 15 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE - 15 sierpnia środa

Słowo Życia na dzień

"Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa" (Łk 1,38)


Jesteś wezwany, aby żyć także tym Słowem Pisma. Myślę, że wiesz przy jakim niezwykłym wydarzeniu zostało wypowiedziane i kto je powiedział.
Anioł przybywa do Maryi, młodej dziewczyny z Nazaretu, i zwiastuje jej, że zostanie Matką Mesjasza.
l w tym momencie Maryja mówi: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa".
Bogu - który wybiera ją na Matkę Mesjasza i powierza jej niezwykłą rolę w swoim planie zbawienia - Maryja okazuje bezwarunkowe zaufanie i całkowicie zdaje się na Niego. Z całą jednak prostotą i całą wolnością miłości prosi o światło, by móc to zrozumieć. Nie jest niewolnicą która się podporządkowuje ślepo, jest córką i tak też zachowuje się wobec Boga, swojego Ojca. Ale kiedy otrzymuje światło, angażuje się całą swoją istotą.

„Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa".

Maryja, zrozumiawszy swoje zadanie, upewniona danym jej znakiem i przekonana o wszechmocy Boga, czyni akt posłuszeństwa i wiary.

MARIAPOLI W ZEMBRZYCACH - 14 sierpnia wtorek




To Słowo Życia to doskonała wskazówka do ćwiczenia się w miłości wzajemnej. Nie brakuje do tego okazji podczas pierwszych wspólnych wypraw w okoliczne góry. 


 

Odważnych turystów w każdym wieku nie zniechęca przelotny deszcz! 

 



Znaczeniu Słowa w duchowości jedności poświęcone  było nagranie wideo przygotowane przez Emmaus Marię Voce, prezydent Ruchu Focolari.

Emmaus Maria Voce: "Słowo Boże" - fragm.


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE 13 sierpnia poniedziałek



To już dziś! Dziś po południu zaczęło się Mariapoli Wakacje w Zembrzycach!!! Pamiętamy o wszystkich uczestnikach i czekamy na wieści z gór!


Rozpoczyna się tegoroczne Mariapoli - wakacje, w malowniczo położonym na zboczach Beskidów ośrodku w Zembrzycach. Taka forma rekolekcji nawiązuje do zrodzonego spontanicznie na początku historii Ruchu Focolari zwyczaju wspólnych letnich wyjazdów w góry. Mariapoli (Miasto Maryi) pod hasłem "Rozświetlić świat Ewangelią" jest laboratorium społeczeństwa, w którym najważniejszym prawem jest ewangeliczna miłość na miarę Jezusa. On sam obiecał: "gdzie są dwaj lub trzej zebrani w imię moje tam jestem pośród nich" (Mt 18,20). Pragnieniem uczestników Mariapoli jest pozwolić Jezusowi żyć pomiędzy nimi, aby to On prowadził, oświecał, pogłębiał jedność z Ojcem i pomiędzy ludźmi. W Zembrzycach tworzy się prawdziwe miasteczko: od najmłodszych dzieci, po młodzież i dorosłych, liczne rodziny, kapłanów - wszyscy czują się współodpowiedzialni za  tworzenie Mariapoli, a wielką pomocą jest słowo życia wybrane na pierwszy dzień:


wtorek, 10 lipca 2012

Nasze wrażenia

Mariapoli w Olsztynie dobiegło końca... ale to przecież nie koniec, a początek nowej przygody ze Słowem dla każdego osobiście i dla nas wszystkich razem! 
Jeśli ktoś pragnie podzielić się ze wszystkimi swoimi wrażeniami z tych szczególnych dni, zapraszamy do umieszczania komentarzy pod tym postem!

W dialogu z Chiarą Lubich

Fragmenty jednej z odpowiedzi Chiary Lubich
do członków Ruchu strefy Florencji

 Florencja 17.9.2000



"Często mamy kontakt z kulturą antyklerykalną. (...) Jak przezwyciężać te mury i jak pokazywać światło charyzmatu z całym ładunkiem jego nowości i uniwersalizmu?"


Chiara: (...)

Chciałabym abyście naprawdę raz na zawsze zapamiętali: gdyby nawet nie wiem jak ciężka była nasza sytuacja – a jest to właściwie stan powszechny – to i tak położenie pierwszych chrześcijan było znacznie gorsze! (...)
Trzeba więc pamiętać, że istnieją również trudniejsze środowiska. Co takiego, moim zdaniem, zdopingowało chrześcijan, że byli tak wspaniali, tak autentyczni i radykalni i tak zdolni przebić się, iść dalej? Po pierwsze fakt, że chwilę wcześniej przeszedł przez ziemię Jezus. (...) Dlatego oni wierzą, widzą i obserwują, podziwiają... i jest w nich bardzo świeże przesłanie Ewangelii, dobra nowina słyszana z Jego ust. Rozumieją, że przede wszystkim trzeba żyć, dopiero potem mówić, jak wiele razy mówi Pismo: „przede wszystkim nieustanna miłość wzajemna” i tak żyją. (...)
A później mówią. My też winniśmy żyć tak, jak pierwsi chrześcijanie. Kiedy już daliśmy świadectwo, kiedy Chrystus jest między nami, oddajmy Mu głos, pozwólmy Mu mówić. Oni mówili, mówili o nowości, która się zdarzyła: bo sam Bóg przyszedł, aby nas zbawić. Więc oni mówili, ewangelizowali. Ewangelizując i mówiąc nawracali ludzi do Boga i tworzyli wspólnoty. (...)

Słowo na dzień


„Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!” (Mt 10,27)

Słowa te stanowią część tak zwanej "mowy misyjnej", to znaczy zbioru pouczeń, które Jezus przekazał swoim Apostołom zanim ich rozesłał, aby głosili "dobrą nowinę" w miastecz­kach Galilei.
Jezus nawiązuje tu do słów, które im mówił w wielu wspólnie przeżytych momentach. Posługując się językiem wyobraźni i paradoksu chce powiedzieć, że tych skarbów mądrości nie należy trzymać w ukryciu ani zamykać w jakimś ścisłym kręgu, lecz powinny być "głoszone na dachach", to znaczy ukazane w pełnym świetle, i stać się udziałem wszystkich, także najbardziej oddalonych.

"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"

Z tych zdań widać, jak ważne i konieczne jest dla Jezusa głoszenie Ewangelii.
On wie, że jedynie Jego Słowo może zbawić świat. A więc trzeba się spieszyć. Światło i nowe życie, które przyniósł na ziemię, są zbyt wielkim skarbem, zbyt cenną okazją, aby godzić się na powolność czy zaniedbania.
Ale widać tu również wyraźnie, jaki duch ma ożywiać Apostołów: powinni oni przekazywać wszystko, co otrzymali od Jezusa, nie zatrzymując dla siebie niczego, bez oszczędzania siebie, bez lęku czy ludzkiej przezorności; powinni to przekazywać wszystkim bez dyskryminowania grup, kategorii, klas społecznych, ras czy kultur. Apostołowie powinni więc głosić Słowo Jezusa wszystkim bez żadnych różnic, z tą samą wielkodusznością, szerokością serca i zaufaniem, jakie Jezus miał wobec nich.


"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"


Jak więc będziemy żyli Słowem Życia tego miesiąca? Starając się być głosicielami Ewangelii, takimi jak tego pragnie Jezus.
Szczególnie dzisiaj Jezus wzywa nas do nowej ewangelizacji. Powinna się ona opierać na dwóch podstawowych zasadach, których nie można pominąć: "być" i "mówić".
Trzeba przede wszystkim głosić Słowo Jezusa poprzez nasze "być", przez nasze życie w jedności z Bogiem przez wypełnianie Jego woli.
Mamy wiele potwierdzeń, że świat oczekuje takiej ewangelizacji, przynajmniej jako punktu wyjścia.
Ewangelię należy głosić nie tylko życiem, lecz także słowem. Trzeba rozszerzać wokół nas myśl Jezusa, całą myśl Jezusa, nie zatrzymując niczego dla siebie. Powinniśmy mówić korzystając ze wszystkich środków i wszystkich okazji. Pomyślmy, jak wiele możliwości daje nam dzień, aby przekazywać naszym bliźnim myśl Jezusa. Powinniśmy mówić przede wszystkim komunikując nasze doświadczenie. Kiedy mówimy, umacnia się wiara w nas i w tych, którzy nas słuchają.
Mając więc w sercu tylko to: "być" i "głosić na dachach" - starajmy się żyć słowem tego miesiąca.

Chiara Lubich


NOWA EWANGELIZACJA

Fragment tematu wygłoszonego przez Lionello Jorge Estevana 
Spotkanie aderenti Ruchu Focolari , styczeń 2012



Temat ten, wybrany przez Kościół jako rzeczywistość do rozważenia na najbliższym synodzie biskupów w roku 2012, dla nas w Ruchu ma szczególne znaczenie. W tym bowiem roku także Ruch postanowił głębiej poznać i realizować aspekt Świadectwa i promieniowania Ewangelii. Jak Jezus posłał swoich, by głosili Ewangelię na całym świecie (por. Mt 28, 19), tak my w Ruchu czujemy się zobowiązani przede wszystkim sami żyć słowami Jezusa, aby następnie móc szerzyć wokół nas przesłanie miłości, które otrzymaliśmy i którym staramy się żyć zgodnie z naszym charyzmatem. (...) 
Członkowie Ruchu przeżywają jedność – odblask życia trynitarnego na ziemi – jako dar Boga i jako owoc praktykowania miłości wzajemnej. To w niej staje się obecny sam Jezus (por. Mt 18, 20), jako źródło życia i nowych więzi, dlatego On sam, żyjący pośród swoich przynosi światu świadectwo o Bogu, przyciągając do siebie wielu: ktoś odzyskuje wiarę, inni zmieniają życie. Spotkanie z miłością Boga każe dokonać radykalnych wyborów, w środku świata powstają wspólnoty podobne do pierwszych wspólnot chrześcijańskich, które mają jedno serce i jednego ducha (por. Dz 4,32) Zdarza się, gdy zrozumieliśmy wartość powszechnego braterstwa, dla którego zostaliśmy stworzeni, że w każdym spotkanym człowieku widzimy kandydata do budowania jedności i braterstwa. Chiara mówiła: „Wszyscy są kandydatami do jedności”. Jeśli mamy w sercu tę rzeczywistość, to znaczy, że jesteśmy powołani do współpracy z innymi, do przekazywania w odpowiedniej chwili oraz – jak mówił Jan Paweł II – do „głoszenia z pełnym szacunkiem” tych wartości, aby stały się dziedzictwem dla jak największej liczby osób. W tym znaczeniu przekazywanie innym tych słów Jezusa, słów Ewangelii wprowadzonych w życie, dla członków Ruchu oznacza być ‘ewangelizatorami’. (...) 
Człowiek oddalił się od wartości, które przyszedł nam przekazać Jezus, Bóg-Człowiek. A dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, ludzkość ich potrzebuje, dlatego Kościół mówi o konieczności ‘nowej ewangelizacji’. Jan Paweł II mówi, że ona powinna być nowa co do zapału, co do metody i nowa w środkach wyrazu. Te słowa papieża mają wielkie znaczenie i pomagają nam zdać sobie sprawę z darów, jakimi Bóg obdarzył nasz Ruch. 
(...) Dla chrześcijan z Ruchu życiodajnym źródłem jest zawsze wprowadzanie w czyn jakiegoś zdania z Ewangelii. Jest to Słowo Życia. Na krótki okres czasu wybiera się jedno zdanie Pisma i komentuje się je w sposób prosty i dostępny dla wszystkich. Jest to wydawana co miesiąc kartka, tłumaczona na 96 języków i narzeczy, o ponad dwu milionowym nakładzie. Rozprowadzana jest także drogą radiową, przez telewizję i internet. Troszczymy się następnie, by wprowadzać w życie i przekazywać innym przeżyte doświadczenia dla wzajemnego zbudowania. Już od początków Ruchu ta prosta metoda sprawiała, że rodziły się wspólnoty, w których osoby różnego wieku i pochodzenia nie tylko reewangelizowały własne życie, przyswajając sobie stopniowo abc Ewangelii, lecz znajdowały również siły, aby w swoim środowisku działać jako ewangelizatorzy, jako głosiciele jej wartości. (..)

poniedziałek, 9 lipca 2012

Fragmenty tematu „Skutki Słowa” - Chiara Lubich


Rocca di Papa, 16.01.1975

Jeśli patrzmy na osoby, które żyją Słowem Boga, zauważymy natychmiast wielką różnorodność skutków, jakie to Słowo w nich wywołuje. Każda dusza jest jak oszlifowany kryształ, któremu światło Słowa nadaje różne odcienie barwy, gdziekolwiek nań padnie. Nieskończenie wiele jest sytuacji, w których znajdują się ludzie, nieskończenie wiele procesów, które to Słowo, Słowo Boże wywołuje w każdym człowieku.

Gdybyśmy chcieli wyliczyć wszystkie skutki, jakie ono wywołuje, nie doszlibyśmy nigdy do końca. Ale podajmy tu choć kilka przykładów.
(...)Słowo czyni wolnym. (...) Prawda czyni wolnym, ponieważ – jeśli na pierwszym miejscu, przed wszystkimi naszymi myślami, uczuciami, przed naszą wolą, na pierwszym miejscu w sercu mamy Słowo – wszystko, co się wydarza staje się drugorzędne.
(...) 
Słowo zapewnia szczęście. „Ewangelia zapewnia szczęście – mówi Paweł VI – (…), lecz zmienia charakter szczęścia. Nie polega już ono na dobrach krótkotrwałych (…), ale na królestwie Bożym, na żywej łączności z nim”. 
(…) 
Słowo daje mądrość. Słowo Boże jest mądrością. A mądrość jest światłem w każdej sytuacji; kiedy trzeba wyjaśnić wątpliwości, opowiedzieć się po stronie sprawiedliwości lub umieć dobrze rządzić i jasno widzieć plan, jaki Bóg ma wobec pojedynczych ludzi i wobec świata.
Słowo nas jednoczy.
(...) Posłuchajcie, co pisałam w roku ’48; od tej chwili upłynęło już parę lat... Pisałam do moich pierwszych towarzyszek: „Bądźmy zjednoczeni w imieniu Pana, żyjąc Słowem, które czyni z nas jedno”.
Tutaj tłumaczę:
Myślałam o szczepieniu roślin, gdzie dwie okorowane gałązki w zetknięciu z dwiema częściami żywymi stają się jedną całością.
Kiedy dwie dusze potrafią scalić się w jedno? Kiedy są ‘żywe’, to znaczy, kiedy będą ‘odarte z kory’ tego, co ludzkie, a za pośrednictwem Słowa życia przeżytego, wcielonego, staną się żywymi Słowami. Dwa żywe Słowa mogą scalić się w jedno. Jeśli jedno nie jest żywe, drugie nie może się z nim złączyć.
Im dalej idę naprzód, tym bardziej dostrzegam piękno Słowa, bogactwo Słowa życia! To pigułka, która streszcza w sobie całe przesłanie, które Jezus przyniósł na ziemię”.
(...)
Słowo wywołuje - to także zrozumieliśmy - całkowitą przemianę sposobu myślenia. 
(...) Zaszczepia w sercach wszystkich – to jest niezwykłe, to jest dowód, że Jezus jest Bogiem! - w sercach Europejczyków, Azjatów, Australijczyków, Amerykanów, Afrykańczyków – zaszczepia Chrystusową postawę wobec sytuacji, pojedynczych osób i społeczeństwa. Każdego mieszkańca świata czyni obywatelem Nieba, nowym człowiekiem.
(...)
I moglibyśmy tak ciągnąć bez końca.(...) Mówiąc krótko, życie Słowem powoduje w człowieku całkowitą reewangelizację jego sposobu myślenia, chcenia, kochania. Ewangelia, kodeks życia, staje się w nas ciałem. Nie jest ona książką jak inne; tam gdzie Ewangelia zapuści korzenie, wywołuje rewolucję chrześcijańską, ponieważ dyktuje nie tylko zasady zjednoczenia duszy z Bogiem, lecz także zasady zjednoczenia ludzi między sobą - przyjaciół czy nieprzyjaciół - i żąda jako najwyższego nakazu, jedności wszystkich; zrealizowania testamentu Jezusa, przynajmniej w tym środowisku społecznym, w którym zanurzeni są chrześcijanie żyjący Słowem.
A wszędzie gdzie żyje choć jeden z nich, nawet pustynia zakwita.

Życie Słowem


Jestem księdzem diecezji rzeszowskiej. Jakiś czas temu w komentarzu do Słów życia była wskazówka, że aby żyć Słowem należy wsłuchiwać się w wewnętrzny głos. Nie do końca pamiętałem o tym.
Właśnie jechałem na spotkanie księży. Było późne popołudnie. W połowie drogi zabrałem autostopowicza. Zapytał, czy nie jadę do Przemyśla bądź Przeworska. Odparłem: nie! Ale mogę cię kawałek podwieźć – bo wcześniej miałem już ułożoną w głowie najkrótszą i najszybszą trasę, by dotrzeć na spotkanie.
Mój pasażer zaczął opowiadać mi o sobie. Z jego słów wynikało, że aby wrócić do domu ma jeszcze sporo do przebycia, ale nie za bardzo wiedział, jak poruszać się po terenie, który miał przed sobą… jak wydostać się z dużego miasta, by złapać dalej stopa.
Moja wcześniej zaplanowana trasa pomijała to miasto, żeby było bliżej. Więc musiałem go wysadzić wcześniej, w nieznanym dla niego miejscu, przecież i tak go kawałek podwiozłem. I wtedy przyszła wewnętrzna refleksja: przecież się nie spieszysz na spotkanie. Możesz go podwieźć. Pojawiła się myśl: dla Ciebie Jezu, w nim. Nic nie mówiąc pasażerowi, postanowiłem, że zmienię trasę, pojadę trochę dalej, naokoło i wywiozę go w takie miejsce, by mógł bez problemu złapać kolejny transport do Przemyśla.
Gdy powiedziałem wewnątrz moje TAK, gdy straciłem swoją zaplanowaną trasę, nagle tuż przed nami, jakby spod ziemi, wyrósł TIR, a wcześniej w tym kierunku nie spotkaliśmy żadnego. Przez CB zapytałem kierowcę TIR-a, czy jedzie może do Przemyśla lub Przeworska. Odparł, że tak. Zapytałem, czy nie wziąłby pasażera, którego wiozę. Odrzekł, że może zabrać.  Rozmowie przysłuchiwał się pasażer. Wyprzedziłem TIR-a, zatrzymałem się na najbliższym przystanku.
Pasażer  pożegnał się ze mną z radością na twarzy, bo w ten sposób mógł pokonać ponad 2/3 drogi powrotnej do domu. A TIR zatrzymał się paręset metrów przed miejscem, gdzie miałem skręcać na swoją krótszą, zaplanowaną wcześniej trasę.  

Słowo na dzień

Czy czułeś kiedyś pragnienie nieskończoności?
Czy choć raz odczułeś w sercu przemożne pragnienie, by ogarnąć bezmiar?
Czy może zauważyłeś w swym wnętrzu niezadowolenie z tego, co robisz, z tego, kim jesteś?
Jeśli tak, to na pewno się ucieszysz, znajdując sposób na pełnię, której tak żarliwie pragniesz – coś, co sprawi, że nie będziesz opłakiwał dni, które przemijają niemal w pustce…
Jest w Ewangelii takie zdanie, które daje do myślenia, a które - zrozumiane choć trochę – budzi w nas radość. Streszcza ono to, co powinniśmy robić w życiu. Streszcza wszystkie prawa wyryte przez Boga w głębi serca każdego człowieka.
Posłuchaj go:

"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy"(Mt 7,12)

Zdanie to zwane jest „złotą regułą”.
Przyniósł ją Chrystus, lecz była już powszechnie znana. Zawiera ją Stary Testament. Znał ją Seneka, a na Wschodzie powtarzał Konfucjusz. A potem inni. Fakt ten mówi, jak bardzo złota reguła leży Bogu na sercu, jak bardzo On pragnie, aby wszyscy ludzie uczynili ją regułą swego życia.
Dobrze się ją czyta i brzmi prawie jak hasło.
Posłuchaj jeszcze raz:

"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy"

Miłujmy w taki sposób każdego bliźniego, którego spotykamy w ciągu dnia.
Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w jego sytuacji i traktujmy go, jak byśmy chcieli, żeby nas potraktowano.
Głos Boga rozbrzmiewający w głębi duszy podpowie nam, jak właściwie miłować w każdej sytuacji.
Ktoś jest głodny? To ja jestem głodny – pomyślmy. I dajmy mu jeść.
Ktoś doznaje niesprawiedliwości? To ja jej doznaję!
Jest pogrążony w ciemności i wątpliwościach? To ja w nich tkwię. Zwróćmy się do niego ze słowami pocieszenia, nieśmy z nim jego udręki i nie spocznijmy, dopóki nie odnajdzie światła i nie zostanie podniesiony na duchu. Chcielibyśmy przecież, aby w taki sposób nas potraktowano.
Jest osobą niepełnosprawną? Chcę go kochać tak, abym w moim ciele i sercu prawie odczuł to ograniczenie, a miłość podsunie mi odpowiedni sposób, żeby mógł on poczuć się taki sam jak inni, a nawet hojniej obdarowany, gdyż my, chrześcijanie, wiemy, jak wielką wartość ma cierpienie.
I tak wobec wszystkich – nie czyniąc różnic między osobą sympatyczną i niesympatyczną, młodą i starszą, piękną i brzydką, między przyjacielem i nieprzyjacielem, rodakiem i obcokrajowcem… Ewangelia chce, by kochać wszystkich.
Wydaje mi się, jakbym słyszała szmer poruszenia…
Rozumiem… może te moje słowa zdają się proste, ale jak wielkiej żądają przemiany! Jak dalekie są od naszego zwyczajnego sposobu myślenia i działania!
Jednak odwagi! Spróbujmy.
Dzień tak przeżyty wart jest całego życia. Wieczorem nie poznamy siebie. Ogarnie nas zupełnie nowa radość. Poczujemy w sobie moc. Bóg będzie z nami, ponieważ On jest z tymi, którzy kochają.
Dzień za dniem będzie niósł tę pełnię.
Może czasem zwolnimy tempo, odczujemy pokusę zniechęcenia, zatrzymania się. Będziemy chcieli wrócić do poprzedniego życia…
Jednak nie! Odwagi! Bóg da nam łaskę.
Zaczynajmy zawsze od nowa.
Jeśli wytrwamy, zobaczymy, że świat wokół nas powoli się zmienia.
Zrozumiemy, że Ewangelia niesie najbardziej fascynujące życie, jest światłem dla świata, nadaje smak naszemu życiu, zawiera w sobie klucz do rozwiązania wszystkich problemów.
I nie zaznamy spokoju, dopóki nie przekażemy tego naszego niezwykłego doświadczenia innym: przyjaciołom, którzy potrafią nas zrozumieć, krewnym, każdemu, komu – idąc za wewnętrznym impulsem – chcemy je przekazać.
Odrodzi się nadzieja.

Chiara Lubich

Przed Jezusem w Eucharystii

My możemy "być" jeżeli żyjemy Słowem, jeśli jesteśmy żywym Słowem. Słowa Jezusa bowiem nie są zwykłymi pouczeniami,  sugestiami, wskazówkami, nakazami, zaleceniami, przykazaniami. W słowie Jezusa obecny jest sam Jezus, który mówi, mówi do nas. Jego Słowa są Nim samym, są Jezusem.
Dzięki temu w Słowie spotykamy Jego. A przyjmując Słowo do serca, tak jak On chce, by było przyjęte - to znaczy z gotowością wprowadzenia go w życie - jesteśmy z Nim jedno, a On rodzi się, albo wzrasta w nas; dzięki temu "jesteśmy". I oto "być".
Chcemy bowiem żyć Słowem, uczynić je naszym, unicestwić siebie, by stać się nim, dać mu pierwszeństwo w naszych myślach, naszych uczuciach. Ono jest lampą dla naszych stóp, prawdziwym towarzyszem naszej "Świętej podróży", gdyż nie można mieć lepszego towarzysza nad Jezusa, który w nim żyje. Przez to Słowo ewangelizujemy siebie i promieniujemy wokół Ewangelią.

Chiara Lubich

Życie Słowem


Wiosną tego roku, uczestniczyłem w pewnym spotkaniu formacyjnym, które miało miejsce w Zakopanem. Pogoda piękna, widok z okna Tatr, które bardzo lubię, rozpraszał uwagę i nie pozwalał się skupić na słuchanym rozważaniu.
Po południu poproszono mnie o pomoc w zorganizowaniu krótkiej wycieczki w góry dla chętnych uczestników spotkania. Czasu było niewiele, a zgłoszone osoby niezbyt punktualnie schodziły się na miejsce zbiórki.  Przy okazji okazało się , że część osób już czeka ale… w zupełnie innym, odległym miejscu.. Z zaplanowanych czterech godzin zostało do wykorzystania dwie i pół… Mówiąc najdelikatniej „lekko się zdenerwowałem”
Moją irytację pogłębiał fakt, że część panów miała zupełnie nieprzydatne do marszu obuwie a niektórzy nie byli przygotowani do jakiegokolwiek wysiłku. Najpierw było typowo: „ to przez  NICH wycieczka się nie uda. Ale po pewnym czasie zacząłem myśleć inaczej: może to „to PRZEZE MNIE wycieczka się nie uda”, i zacząłem myśleć co zrobić, aby wszyscy wrócili zadowoleni.  
Niezręczne milczenie przerwałem słowami; Dobrze, przejdziemy się krótko, odmawiając różaniec, kiedy skończymy – wrócimy. Kiedy powtarzaliśmy kolejne „zdrowaś Maryjo…” odniosłem wrażenie, że szum strumienia jest głośniejszy i piękniejszy, powietrze czystsze i bardziej pachnące, twarze towarzyszy pełne pięknego skupienia  i życzliwych spojrzeń. Słowem moje zmysły wyostrzyły się w sposób pozytywny i poczułem bardzo głęboki pokój w sercu.
Po skończonym różańcu okazało się , że dotarliśmy na przepiękną górską polanę pełną krokusów.  Moi towarzysze byli zachwyceni. Był czas na wymianę myśli, wrażeń, doświadczeń i nie spóźniliśmy się na kolację.
Wiele dni później zaczęły przychodzić maile , w których była wdzięczność za ten najpiękniejszy punkt programu, którym był spacer z Maryją w świat, którego bez Niej nigdy by nie dostrzegli.
Przypomniały mi się słowa Ewangelii: „Kto chce zachować swe życie – straci je, kto straci swe życie – znajdzie je…”. Tym razem  życie - to tylko jedno popołudnie, które chciałem zawłaszczyć dla siebie.
Tracąc swój egoizm – Bóg odpowiedział natychmiast  – dając pełnię radości i pokoju.

niedziela, 8 lipca 2012

Słowo Życia na dzień


Ja jestem pośród was jak ten, kto służy (Łk 22, 27).

            W dniu Przaśników, święto Paschy, w „sali na górze” Jezus spożywa z uczniami swą ostatnią wieczerzę. Połamawszy chleb i podawszy kielich z winem, daje im końcowe pouczenie: w Jego wspólnocie największy tak będzie postępował, jakby był najmniejszym, a przełożony – jak sługa.
            Jan opowiada, że Jezus czyni też wymowny gest, wskazujący nowość relacji, które On przyszedł ustanowić między swoimi uczniami: umywa im nogi – wbrew powszechnie uznawanej logice wyższości i zwierzchności (apostołowie podczas tej ostatniej wieczerzy spierali się o to, który z nich jest „największy”).

Ja jestem pośród was jak ten, kto służy”.

            „Miłować znaczy służyć. Jezus dał tego przykład” – mówi Chiara Lubich w jednym ze swoich przemówień[1].
            Służba, słowo, które wydaje się degradować osobę. Czyż ci, którzy służą nie są zwykle uważani za niższych? A przecież wszyscy pragniemy być obsługiwani. Domagamy się tego od instytucji publicznych (czyż ci, którzy mają najwyższe stanowiska nie nazywają się „ministrami”?), od służb społecznych (czyż nie nazywa się ich właśnie „służbami”?). Jesteśmy wdzięczni sprzedawcy, kiedy nas dobrze obsługuje, urzędnikowi, kiedy sprawnie i szybko załatwia naszą sprawę, lekarzowi i pielęgniarce, kiedy kurują nas kompetentnie i starannie.
            Jeśli oczekujemy tego od innych, może również inni oczekują tego samego od nas.
            Słowo Jezusa uświadamia nam, chrześcijanom, że mamy dług miłości wobec wszystkich. Z Nim – i tak, jak On – także my wobec każdej osoby, z którą żyjemy, którą spotykamy w naszej pracy powinniśmy być w stanie powtórzyć:

Ja jestem pośród was jak ten, kto służy”.

            Chiara Lubich przypomina nadto, że chrześcijaństwo jest „służeniem, służbą wszystkim, patrzeniem na każdego jak na pana. Jeśli my jesteśmy sługami, inni są panami. Służyć, służyć, być niżej, niżej, starać się osiągnąć ewangeliczne pierwszeństwo, oddając siebie na służbę wszystkim. (…) Chrześcijaństwo to poważna sprawa, a nie: odrobina zewnętrznej ogłady, odrobina współczucia, trochę miłości, trochę jałmużny. O, nie! Łatwo jest dać jałmużnę dla spokoju sumienia, a potem dominować i gnębić”.
            Ale jak służyć? W tym przemówieniu Chiara wskazała dwa proste słowa: „żyć drugim”, to znaczy: „starać się wniknąć w drugiego, w jego uczucia, starać się nieść jego ciężary”. „Co robię z dziećmi? – egzemplifikuje Chiara. – Dzieci chcą, żeby się z nimi bawić, więc się bawię”. Czy powinnam zadowolić także innego z domowników, kiedy chce oglądać telewizję lub iść na wycieczkę? Chciałoby się powiedzieć, że to strata czasu: „Nie, to nie jest stracony czas, to wszystko miłość, to czas zyskany, bo trzeba się jednoczyć z miłości”.  „Czy rzeczywiście muszę podać tę kurtkę drugiemu, kiedy przygotowuje się do wyjścia, albo czy naprawdę muszę zanieść ten półmisek na stół?”  Właśnie tak, ponieważ „służba, której wymaga Jezus, to nie jakaś służba  wyimaginowana, to nie uczucie służenia. Jezus mówił o służbie konkretnej, w której używa się mięśni, nóg, głowy; trzeba naprawdę służyć”.

Ja jestem pośród was jak ten, kto służy”.

            Wiemy już, jak żyć tym Słowem Życia: zwracając uwagę na drugiego i szybko odpowiadając na jego potrzeby, kochając czynami. 
            Czasami będzie szło o polepszenie swojej pracy, o wykonywanie jej z coraz większą fachowością i perfekcją, bo przez nią służy się wspólnocie.
            Kiedy indziej trzeba będzie wyjść naprzeciw szczególnym prośbom o pomoc, które przychodzą z daleka lub z naszego otoczenia od osób starszych, bezrobotnych, upośledzonych, samotnych; albo które docierają do nas z dalekich krajów w następstwie klęsk żywiołowych, czy też  prośbom o adopcje lub o poparcie akcji humanitarnych.
            Kto pełni jakąś odpowiedzialną funkcję, niech będzie wolny od niemiłego komenderowania, pamiętając, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami.
            Jeśli wszystko będziemy czynić w miłości, odkryjemy, że – zgodnie ze starodawnym chrześcijańskim powiedzeniem – „służyć znaczy królować”.

Chiara Lubich

[1] Przemówienie Chiary Lubich w Payerne (Szwajcaria), 26 września 1982 r.