2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


poniedziałek, 21 lipca 2014

MARIAPOLI ZEMBRZYCE 2014 - Drugi Dzień
















„Być powodem radości jeden dla drugiego” - to hasło dzisiejszego dnia. Staraliśmy się nim żyć podczas wycieczek górskich, warsztatów i spotkań w grupach.

Rozważanie dnia

W drugim dniu naszego Mariapoli w Zembrzycach na początku dnia rozważaliśmy temat: MIŁOŚĆ WZAJEMNA – RDZEŃ DUCHOWOŚCI JEDNOŚCI – jaki Chiara przedstawiła na spotkaniu prawosławnych w Castelgandolfo, 30 marca 1989r. Mówiła m.in.:
               Miłość wzajemna jest najważniejszym przykazaniem Jezusa. W mowie pożegnalnej Jezus powiedział: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali”
               A dalej mówi „Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,… . To jest moje przykazanie – to jest moje przykazanie -  abyście się wzajemnie miłowali tak jak Ja was umiłowałem”. I zaproponował nam w ten sposób wzór tej miłości: „jak Ja”, jak On sam. A potem, dodając: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje” – określił miarę, jaką powinna mieć nasza miłość. Jego miarę: „oddać życie”, być gotowym oddać życie.
               W Ruchu staramy się być zawsze gotowi oddać życie jedni za drugich. To jasne, że nie w każdej chwili Bóg żąda od nas umierania za siebie nawzajem, ale tę gotowość trzeba umieścić u podstawy każdego naszego aktu miłości, tak, że gdy przypadkiem się zdarzy, że zażądają od nas życia, mamy je oddać. To jest gimnastyka, wielka gimnastyka, ale warto, warto, ponieważ ona prowadzi naprzód Królestwo Boże, gdyż przez to nawraca mnóstwo ludzi.
Miłość wzajemna między członkami Ruchu jest oznaką, która ich wyróżnia, tak jak była nią u pierwszych chrześcijan. Staramy się, by nią była. Oni nie byli…, nie wyróżniali się spośród innych ludzi, ci pierwsi chrześcijanie, tym że podejmowali jakieś wielkie przedsięwzięcia, wielkie dzieła, czy tym, że podejmowali dogłębne studnia, choć i one są potrzebne; czy błyskotliwą wymową, choć i ta była; stali się sławni nie z powodu cudów czy ekstaz, choć ich również nie brakowało. Wyróżniali się miłością wzajemną. „Popatrz, jak się kochają, mówiono o nich, i jeden za drugiego gotów jest umrzeć”.
               To samo, dzięki łasce Bożej, staramy się robić w Ruchu. Od samego początku Duch Święty wyrył w naszych sercach tak głębokie zrozumienie i taką potrzebę miłości wzajemnej, abyśmy faktycznie mogli nazywać się chrześcijanami, że między pierwszymi członkami Ruchu zawarty został pakt: „Ja jestem gotowa umrzeć za ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie…”.Ten pakt zawarty przez pierwszych członków Ruchu stał się kamieniem węgielnym Ruchu. To zrozumiałe, ponieważ jeśli kochamy się, jesteśmy zjednoczeni w imię Chrystusa i On tam jest, więc tym kamieniem jest On.
               Następnie słowa, które głęboko w nas zapadły, i które pomogły nam utrzymać wzajemną miłość, było Piotrowe: „Przed wszystkim – przede wszystkim, przede wszystkim – miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim” między sobą, wzajemną.
               „Przede wszystkim” – nie można nic zrobić, gdyby tej miłości nie było, gdyby nie była zapewniona. Ewangelia mówiła: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że twój brat ma coś przeciw tobie, zostaw dar swój, najpierw idź pojednaj się, a potem wróć (por. Mt 5, 23-24). Więc to ma ogromne znaczenie.
               Jakie skutki przynosi takie życie w świecie?
               Ci którzy na serio zaczynają wprowadzać w życie tę wzajemną miłość, nie wstydzą się jej, nie patrząc na ludzkie względy, przyrzekając ją sobie jako chrześcijanie, natychmiast odczuwają w swojej duszy skok jakościowy. Doświadczają na przykład, w nowy sposób, darów Ducha Świętego, doświadczają nowej radości - ja jej doświadczyłam, i jest tak, zawsze tak jest, jest tak ze wszystkimi - nowej radości, pokoju, których przedtem nie mieliśmy, nowej życzliwości, wielkoduszności. Zdobywa się światło do zrozumienia różnych rzeczy, które pomagają widzieć każde wydarzenie w Bogu i głębiej pojmować prawdy wiary. Tak więc już choćby dla tych, którzy tak czynią – jest to wielka zdobycz.
               Ale jednocześnie ta wzajemna miłość świadczy o Chrystusie wobec innych. On bowiem powiedział: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi – a nie po innych rzeczach – jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”
               A zatem daje świadectwo i zdobywa świat, ponieważ Chrystus powiedział: „Aby byli jedno…, przez miłość, ażeby świat uwierzył” I cały rozwój naszego Ruchu jest jakby małym eksperymentem na potwierdzenie wewnątrz tego ogromnego świata chrześcijańskiego ze wszystkimi jego duchowościami, z jego siłami duchowymi itd… ze wszystkimi jego łaskami otrzymanymi w przeszłości, w ciągu dwudziestu wieków i z łaskami obecnymi… .
               Taka miłość wzajemna ma jeszcze inne konsekwencje. Na przykład dopingowała nas zawsze do wspólnego używania naszych dóbr.
               Co roku staramy się zgromadzić to, co jest nadmiarem, i każemy temu krążyć między nami, jeśli są wśród nas potrzebujący, a potem dajemy biednym. Dzisiaj także członkowie każdej gałęzi Ruchu doszli już – jeśli chodzi o wspólnotę dóbr – do sposobu myślenia pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Dlatego patrząc na nie przypominają się trochę pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Bardzo wrażliwi na tę wspólnotę dóbr są młodzi, są nią zachwyceni, zawsze chcą ją realizować. Im łatwiej jest wyzbyć się rzeczy, aniżeli starszym. Starszy mówią: to jest wygodne, bo nigdy nic nie wiadomo… to może się przydać, bo nie wiadomo… to jest potrzebne…” i nie ustępują ani na krok. Młodzi natomiast mają większą łatwość. I to jest piękne doświadczenie.
               My także oddajemy wspólnocie, w pewien sposób, dobra duchowe, oczywiście roztropnie i w odpowiednim momencie: na przykład doświadczenia, jakie robimy – słyszeliście je także w ciągu tych dni – jeśli są piękne, i ofiarowane z miłości, jedynie z miłości, żeby wzajemnie sobie pomóc, żeby nie mówić ciągle o sprawach tego świata, lecz żeby wypełnić nasz dzień sprawami Bożymi. I opowiadamy sobie: „Popatrz, zrobiłam tak i tak, i wyszło tak…”
Pewna Hinduska spróbowała żyć Ewangelią, ona w nią nie wierzy, jednak spróbowała, pociągnięta przykładem fokolarin i udało jej się: otrzymała stokroć tyle. Nie wiem co, może dała 10 lirów, a otrzymała sto tysięcy? Nie wiem… więc zawołała: Ewangelia jest prawdziwa, Ewangelia jest prawdziwa! Naprawdę, ze mną tak było! To „stokroć tyle” jest prawdą, więc Ewangelia jest prawdziwa!
               Powiedziałam więc fokolarinom: pozwólcie, żeby to doświadczenie zrobili ci, którzy nie znają chrześcijaństwa. Niech spróbują, z wiarą w Jezusa. Jeśli On tak powiedział, tak się stanie. Pozwólcie im to zrobić. Kto wie, czy nie jest to jedna z dróg, jakie Bóg przed nami otwiera, żeby nawrócić niewierzących. Jeśli zobaczą, że Ewangelia jest prawdziwa, to potem resztę łatwo już przewidzieć.
               A więc: my oddajemy też wspólnocie nasze mniejsze i większe doświadczenia, żeby pomagać sobie iść naprzód.
Dlatego, napisałam tutaj, naszemu Dziełu można by nadać imię…, ponieważ Jezus powiedział, że światło trzeba stawiać na świeczniku, więc teraz je pokazuję, bo jest to dzieło Boże…, naszemu Dziełu można by nadać imię: miłość.
               Powinno ono bowiem przynosić wszędzie miłość, żeby realizować swój cel, przyczynić się do urzeczywistnienia testamentu Jezusa: „Aby wszyscy stanowili jedno”.
               A więc podsumowując, mówię: „Tam gdzie jest miłość, tam jest Bóg”, i tylko Bóg może w pełni rozświetlić drogę do odzyskania jedności pomiędzy wszystkimi, także w prawdzie, Jedynie sam Bóg może dać to ostatnie pociągnięcie.
               W ten sposób kiedy będzie tylko jeden Kościół, można będzie powtórzyć, w pewnym sensie, o świecie chrześcijańskim, ongiś podzielonym, te słynne słowa również św. Augustyna:
               „To co Babel rozproszył
               Kościół, ten jeden Kościół, które nastanie, zgromadził.
               A jednego języka powstało wiele,
               Nie dziw się,
               Sprawiła to pycha.
               Wiele języków stanie się jednym,
               Nie dziw się:
               Sprawia to miłość”.
               Ruch marzy o takim Kościele, który jest jedno w miłości, w prawdzie, mimo różnorodności, która jest ogromnym bogactwem. I ma wyłącznie jedno pragnienie: przyczynić się do jego urzeczywistnienia.
 „Ci którzy na serio zaczynają wprowadzać w życie tę wzajemną miłość, nie wstydzą się jej, nie patrząc na ludzkie względy, przyrzekając ją sobie jako chrześcijanie, natychmiast odczuwają w swojej duszy skok jakościowy. Doświadczają na przykład, w nowy sposób, darów Ducha Świętego, doświadczają nowej radości - ja jej doświadczyłam, i jest tak, zawsze tak jest, jest tak ze wszystkimi - nowej radości, pokoju, których przedtem nie mieliśmy, nowej życzliwości, wielkoduszności.”

Po temacie Arek i Ania podzielili się swoim doświadczeniem ekumenicznym.
Oto fragment ich wypowiedzi:

 (…)Kilka lat temu  - Akcja Ewangelizacyjna Pro Christ w Spodku katowickim. Kontakt najpierw z jedną rodziną zielonoświątkowców. Mieliśmy obawy, gdyż wiedzieliśmy, że kontakty z kościołem zielonoświątkowym, szczególnie w naszej opolskiej diecezji są bardzo trudne. Zaproponowaliśmy wspólne rozważanie Słów Życia na dany miesiąc z komentarzem Chiary Lubich. Stwierdzenie zielonoświątkowca ,,Chiara byłaby świetnym pastorem,,  Nasz dziesięcioletni wówczas syn Adam rozmawiał z synem zielonoświątkowców. Kuba powiedział mu ,,papież uważa się za Pana Boga,, Adam mu odpowiedział ,,papież nie uważa się za Pana Boga, on jest sługą Bożym,,
Drugiej rodzinie zielonoświątkowców podarowaliśmy drewno na opał, kiedy byli w potrzebie.
Wspólnie z księdzem proboszczem w parafii zainicjowaliśmy nabożeństwa ekumeniczne, którym przewodniczą obok księdza katolickiego pastor zielonoświątkowy i pastor ewangelicki. Podczas przygotowań do ostatniego nabożeństwa ekumenicznego jedna osoba z kościoła zielonoświątkowego  zaproponowała warsztaty przygotowujące pieśni gospel, które miałyby być wykonane podczas tego nabożeństwa. Przyjechała do nas osoba prowadząca te warsztaty, a my zobowiązaliśmy się znaleźć osoby do chóru gospel. Liczyliśmy na osoby z miejscowych chórów, ale okazało się, że wszystkie chóry mają w tych dniach inne koncerty. Włożyliśmy sporo wysiłku w to, aby zaprosić do śpiewu gospel wystarczającą  ilość wykonawców. Osoba prowadząca śpiewy dziękowała nam później za pomoc w organizacji chóru podczas nabożeństwa ekumenicznego.

Z tym duchowym ekwipunkiem wyruszyliśmy na trasę wycieczkową, inni na warsztaty, inni jeszcze na spacery…..

Po Mszy świętej wieczorem spotkanie w grupach. Widok wspaniały: grupy przed domkami, na polanie, no i młodzież w sali.  A jutro?..... do zobaczenia…..

2 komentarze:

  1. Serdeczne pozdrowienia i wyrazy jedności dla wszystkich uczestników Mariapoli od Piotra Andrukiewicza redemptorysty, który żałuje, że nie jest tym razem z Wami w Zembrzycach. Pozdrawiam z Bournemouth w Anglii gdzie jestem na zastępstwie. Dziękuję za aggiormanento, będę śledził następne. Uno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochani, wielkie dzięki za te "gorące" wiadomości, dzięki którym mogę razem z Wami przeżywać to Mariapoli, mogę też jeszcze bardziej o Was pamiętać podczas całego dnia. Życzę Wam pięknego odpoczynku z Jezusem pomiędzy Wami i radości, którą tylko On daje. Pozdrawiam serdecznie. Małgosia

    OdpowiedzUsuń