„Być powodem
radości jeden dla drugiego” - to hasło dzisiejszego dnia. Staraliśmy się nim
żyć podczas wycieczek górskich, warsztatów i spotkań w grupach.
Rozważanie dnia
W drugim
dniu naszego Mariapoli w Zembrzycach na początku dnia rozważaliśmy temat: MIŁOŚĆ
WZAJEMNA – RDZEŃ DUCHOWOŚCI JEDNOŚCI – jaki Chiara przedstawiła na spotkaniu
prawosławnych w Castelgandolfo, 30 marca 1989r. Mówiła m.in.:
Miłość wzajemna jest najważniejszym przykazaniem Jezusa. W mowie
pożegnalnej Jezus powiedział: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie
miłowali”
A dalej mówi
„Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,…
. To jest moje przykazanie – to jest moje przykazanie - abyście się wzajemnie miłowali tak jak Ja was
umiłowałem”. I zaproponował nam w ten sposób wzór tej miłości: „jak Ja”, jak On
sam. A potem, dodając: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie
swoje oddaje” – określił miarę, jaką powinna mieć nasza miłość. Jego miarę:
„oddać życie”, być gotowym oddać życie.
W Ruchu
staramy się być zawsze gotowi oddać życie jedni za drugich. To jasne, że nie w
każdej chwili Bóg żąda od nas umierania za siebie nawzajem, ale tę gotowość
trzeba umieścić u podstawy każdego naszego aktu miłości, tak, że gdy
przypadkiem się zdarzy, że zażądają od nas życia, mamy je oddać. To jest
gimnastyka, wielka gimnastyka, ale warto, warto, ponieważ ona prowadzi naprzód
Królestwo Boże, gdyż przez to nawraca mnóstwo ludzi.
Miłość wzajemna między członkami Ruchu jest
oznaką, która ich wyróżnia, tak jak była nią u pierwszych chrześcijan. Staramy
się, by nią była. Oni nie byli…, nie wyróżniali się spośród innych ludzi, ci
pierwsi chrześcijanie, tym że podejmowali jakieś wielkie przedsięwzięcia,
wielkie dzieła, czy tym, że podejmowali dogłębne studnia, choć i one są
potrzebne; czy błyskotliwą wymową, choć i ta była; stali się sławni nie z
powodu cudów czy ekstaz, choć ich również nie brakowało. Wyróżniali się
miłością wzajemną. „Popatrz, jak się kochają, mówiono o nich, i jeden za
drugiego gotów jest umrzeć”.
To samo,
dzięki łasce Bożej, staramy się robić w Ruchu. Od samego początku Duch Święty
wyrył w naszych sercach tak głębokie zrozumienie i taką potrzebę miłości
wzajemnej, abyśmy faktycznie mogli nazywać się chrześcijanami, że między
pierwszymi członkami Ruchu zawarty został pakt: „Ja jestem gotowa umrzeć za
ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie…”.Ten pakt zawarty przez
pierwszych członków Ruchu stał się kamieniem węgielnym Ruchu. To zrozumiałe,
ponieważ jeśli kochamy się, jesteśmy zjednoczeni w imię Chrystusa i On tam
jest, więc tym kamieniem jest On.
Następnie słowa,
które głęboko w nas zapadły, i które pomogły nam utrzymać wzajemną miłość, było
Piotrowe: „Przed wszystkim – przede wszystkim, przede wszystkim – miejcie
wytrwałą miłość jedni ku drugim” między sobą, wzajemną.
„Przede
wszystkim” – nie można nic zrobić, gdyby tej miłości nie było, gdyby nie była
zapewniona. Ewangelia mówiła: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i
tam wspomnisz, że twój brat ma coś przeciw tobie, zostaw dar swój, najpierw idź
pojednaj się, a potem wróć (por. Mt 5, 23-24). Więc to ma ogromne znaczenie.
Jakie skutki
przynosi takie życie w świecie?
Ci którzy na
serio zaczynają wprowadzać w życie tę wzajemną miłość, nie wstydzą się jej, nie
patrząc na ludzkie względy, przyrzekając ją sobie jako chrześcijanie,
natychmiast odczuwają w swojej duszy skok jakościowy. Doświadczają na przykład,
w nowy sposób, darów Ducha Świętego, doświadczają nowej radości - ja jej
doświadczyłam, i jest tak, zawsze tak jest, jest tak ze wszystkimi - nowej
radości, pokoju, których przedtem nie mieliśmy, nowej życzliwości,
wielkoduszności. Zdobywa się światło do zrozumienia różnych rzeczy, które
pomagają widzieć każde wydarzenie w Bogu i głębiej pojmować prawdy wiary. Tak
więc już choćby dla tych, którzy tak czynią – jest to wielka zdobycz.
Ale
jednocześnie ta wzajemna miłość świadczy o Chrystusie wobec innych. On bowiem
powiedział: „Po tym wszyscy poznają,
żeście uczniami moimi – a nie po innych rzeczach – jeśli będziecie się
wzajemnie miłowali”
A zatem daje
świadectwo i zdobywa świat, ponieważ Chrystus powiedział: „Aby byli jedno…,
przez miłość, ażeby świat uwierzył” I cały rozwój naszego Ruchu jest jakby
małym eksperymentem na potwierdzenie wewnątrz tego ogromnego świata
chrześcijańskiego ze wszystkimi jego duchowościami, z jego siłami duchowymi
itd… ze wszystkimi jego łaskami otrzymanymi w przeszłości, w ciągu dwudziestu
wieków i z łaskami obecnymi… .
Taka miłość
wzajemna ma jeszcze inne konsekwencje. Na przykład dopingowała nas zawsze do
wspólnego używania naszych dóbr.
Co roku
staramy się zgromadzić to, co jest nadmiarem, i każemy temu krążyć między nami,
jeśli są wśród nas potrzebujący, a potem dajemy biednym. Dzisiaj także
członkowie każdej gałęzi Ruchu doszli już – jeśli chodzi o wspólnotę dóbr – do
sposobu myślenia pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Dlatego patrząc na nie
przypominają się trochę pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Bardzo wrażliwi na
tę wspólnotę dóbr są młodzi, są nią zachwyceni, zawsze chcą ją realizować. Im
łatwiej jest wyzbyć się rzeczy, aniżeli starszym. Starszy mówią: to jest wygodne,
bo nigdy nic nie wiadomo… to może się przydać, bo nie wiadomo… to jest
potrzebne…” i nie ustępują ani na krok. Młodzi natomiast mają większą łatwość.
I to jest piękne doświadczenie.
My także
oddajemy wspólnocie, w pewien sposób, dobra duchowe, oczywiście roztropnie i w
odpowiednim momencie: na przykład doświadczenia, jakie robimy – słyszeliście je
także w ciągu tych dni – jeśli są piękne, i ofiarowane z miłości, jedynie z
miłości, żeby wzajemnie sobie pomóc, żeby nie mówić ciągle o sprawach tego świata,
lecz żeby wypełnić nasz dzień sprawami Bożymi. I opowiadamy sobie: „Popatrz,
zrobiłam tak i tak, i wyszło tak…”
Pewna Hinduska spróbowała żyć Ewangelią, ona
w nią nie wierzy, jednak spróbowała, pociągnięta przykładem fokolarin i udało
jej się: otrzymała stokroć tyle. Nie wiem co, może dała 10 lirów, a otrzymała
sto tysięcy? Nie wiem… więc zawołała: Ewangelia jest prawdziwa, Ewangelia jest
prawdziwa! Naprawdę, ze mną tak było! To „stokroć tyle” jest prawdą, więc
Ewangelia jest prawdziwa!
Powiedziałam
więc fokolarinom: pozwólcie, żeby to doświadczenie zrobili ci, którzy nie znają
chrześcijaństwa. Niech spróbują, z wiarą w Jezusa. Jeśli On tak powiedział, tak
się stanie. Pozwólcie im to zrobić. Kto wie, czy nie jest to jedna z dróg,
jakie Bóg przed nami otwiera, żeby nawrócić niewierzących. Jeśli zobaczą, że
Ewangelia jest prawdziwa, to potem resztę łatwo już przewidzieć.
A więc: my
oddajemy też wspólnocie nasze mniejsze i większe doświadczenia, żeby pomagać
sobie iść naprzód.
Dlatego, napisałam tutaj, naszemu Dziełu
można by nadać imię…, ponieważ Jezus powiedział, że światło trzeba stawiać na świeczniku,
więc teraz je pokazuję, bo jest to dzieło Boże…, naszemu Dziełu można by nadać
imię: miłość.
Powinno ono
bowiem przynosić wszędzie miłość, żeby realizować swój cel, przyczynić się do
urzeczywistnienia testamentu Jezusa: „Aby wszyscy stanowili jedno”.
A więc
podsumowując, mówię: „Tam gdzie jest miłość, tam jest Bóg”, i tylko Bóg może w
pełni rozświetlić drogę do odzyskania jedności pomiędzy wszystkimi, także w
prawdzie, Jedynie sam Bóg może dać to ostatnie pociągnięcie.
W ten sposób
kiedy będzie tylko jeden Kościół, można będzie powtórzyć, w pewnym sensie, o
świecie chrześcijańskim, ongiś podzielonym, te słynne słowa również św.
Augustyna:
„To co Babel
rozproszył
Kościół, ten
jeden Kościół, które nastanie, zgromadził.
A jednego
języka powstało wiele,
Nie dziw się,
Sprawiła to
pycha.
Wiele języków
stanie się jednym,
Nie dziw się:
Sprawia to
miłość”.
Ruch marzy o
takim Kościele, który jest jedno w miłości, w prawdzie, mimo różnorodności,
która jest ogromnym bogactwem. I ma wyłącznie jedno pragnienie: przyczynić się
do jego urzeczywistnienia.
„Ci którzy na serio zaczynają wprowadzać w
życie tę wzajemną miłość, nie wstydzą się jej, nie patrząc na ludzkie względy,
przyrzekając ją sobie jako chrześcijanie, natychmiast odczuwają w swojej duszy
skok jakościowy. Doświadczają na przykład, w nowy sposób, darów Ducha Świętego,
doświadczają nowej radości - ja jej doświadczyłam, i jest tak, zawsze tak jest,
jest tak ze wszystkimi - nowej radości, pokoju, których przedtem nie mieliśmy,
nowej życzliwości, wielkoduszności.”
Po temacie
Arek i Ania podzielili się swoim doświadczeniem ekumenicznym.
Oto fragment
ich wypowiedzi:
(…)Kilka lat temu -
Akcja Ewangelizacyjna Pro Christ w Spodku katowickim. Kontakt najpierw z jedną
rodziną zielonoświątkowców. Mieliśmy obawy, gdyż wiedzieliśmy, że kontakty z
kościołem zielonoświątkowym, szczególnie w naszej opolskiej diecezji są bardzo
trudne. Zaproponowaliśmy wspólne rozważanie Słów Życia na dany miesiąc z
komentarzem Chiary Lubich. Stwierdzenie zielonoświątkowca ,,Chiara byłaby
świetnym pastorem,, Nasz dziesięcioletni
wówczas syn Adam rozmawiał z synem zielonoświątkowców. Kuba powiedział mu
,,papież uważa się za Pana Boga,, Adam mu odpowiedział ,,papież nie uważa się
za Pana Boga, on jest sługą Bożym,,
Drugiej rodzinie zielonoświątkowców podarowaliśmy drewno na
opał, kiedy byli w potrzebie.
Wspólnie z księdzem proboszczem w parafii zainicjowaliśmy
nabożeństwa ekumeniczne, którym przewodniczą obok księdza katolickiego pastor
zielonoświątkowy i pastor ewangelicki. Podczas przygotowań do ostatniego
nabożeństwa ekumenicznego jedna osoba z kościoła zielonoświątkowego zaproponowała warsztaty przygotowujące pieśni
gospel, które miałyby być wykonane podczas tego nabożeństwa. Przyjechała do nas
osoba prowadząca te warsztaty, a my zobowiązaliśmy się znaleźć osoby do chóru
gospel. Liczyliśmy na osoby z miejscowych chórów, ale okazało się, że wszystkie
chóry mają w tych dniach inne koncerty. Włożyliśmy sporo wysiłku w to, aby
zaprosić do śpiewu gospel wystarczającą
ilość wykonawców. Osoba prowadząca śpiewy dziękowała nam później za
pomoc w organizacji chóru podczas nabożeństwa ekumenicznego.
Z tym
duchowym ekwipunkiem wyruszyliśmy na trasę wycieczkową, inni na warsztaty, inni
jeszcze na spacery…..
Po Mszy świętej
wieczorem spotkanie w grupach. Widok wspaniały: grupy przed domkami, na
polanie, no i młodzież w sali. A
jutro?..... do zobaczenia…..
Serdeczne pozdrowienia i wyrazy jedności dla wszystkich uczestników Mariapoli od Piotra Andrukiewicza redemptorysty, który żałuje, że nie jest tym razem z Wami w Zembrzycach. Pozdrawiam z Bournemouth w Anglii gdzie jestem na zastępstwie. Dziękuję za aggiormanento, będę śledził następne. Uno!
OdpowiedzUsuńKochani, wielkie dzięki za te "gorące" wiadomości, dzięki którym mogę razem z Wami przeżywać to Mariapoli, mogę też jeszcze bardziej o Was pamiętać podczas całego dnia. Życzę Wam pięknego odpoczynku z Jezusem pomiędzy Wami i radości, którą tylko On daje. Pozdrawiam serdecznie. Małgosia
OdpowiedzUsuń