2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Mariapoli w Baranowiczach - 2013

18-21 lipca – to dni oczekiwanego i „omodlonego” przez wszystkich Mariapoli w Baranowiczach – pierwszego tegorocznego Mariapoli w naszej polsko-białoruskiej strefie.

Nasza rekolekcyjna rodzina rosła powoli; w piątek, pierwszy dzień spotkania, nie wszyscy otrzymali urlopy i dopiero w sobotę okazało się, że jest nas ponad stu uczestników. Jedna trzecia obecnych - dzieci i młodzież, żywiołowo realizowała myśl przewodnią Mariapoli. A temat roku – miłość do bliźniego - okazał się niezwykle aktualny. „Ten temat jest bardzo ważny dla każdego. To są prawdziwe rekolekcje” - powiedział 20-letni Witalij.

Wszystkim towarzyszyła radość z poznania „konkretnych kroków” miłości bliźniego, z doświadczeń, ilustrujących cały wachlarz sytuacji i możliwości pozytywnego reagowania na drugiego człowieka. Pragnienie miłowania w sposób nadprzyrodzony stało się pod koniec tych trzech dni wręcz imperatywem – wewnętrzną potrzebą i koniecznością. Masza, która przyjechała po raz pierwszy na Mariapoli, ze smutkiem stwierdziła – dopiero teraz w wieku 14 lat dowiedziałam się o tym Ruchu. „A tu można myśleć szeroko, głęboko. Można myśleć o wieczności. Wszyscy się rozumieją, nawet polski udaje się zrozumieć i w końcu wydaje ci się, że mówisz po białorusku z polskim akcentem”. Irina: „Tu jest moja prawdziwa rodzina. Jestem szczęśliwa, że Bóg podarował mi ten piękny Ruch; on jest właśnie dla mnie”. Tania: „Mogłam kochać tych, którzy przekazali mi tę miłość wcześniej, którzy uczyli mnie jej, rozpoczynając od pierwszego Mariapoli cztery lata temu. Teraz chcę tak kochać i innych, nie oczekując niczego w zamian”.

Oprócz spotkań trzech grup dorosłych, piękny program na Mariapoli miała grupa dzieci i grupa młodzieży. Po raz pierwszy zabrzmiała w języku białoruskim piosenka gen 4 „Pani Kwoka kokode”, dzieci znalazły „eliksir szczęścia”, a młodzież odwiedziła starsze osoby z „Domu Miłosierdzia” w Łagiszynie. To spotkanie z opuszczonym bliźnim było szczególnie mocne i wzruszające. Pomimo że była to już druga wizyta, niełatwo było zbudować mosty i dojść do wzajemności w relacji z mieszkańcami Domu Miłosierdzia. Tym bardziej ucieszyły wszystkich przemienione twarze staruszków, pod koniec spotkania - pełne radości.

TP

Focolare na Białorusi


Na początku lipca sześcioosobową grupą z Polski udaliśmy się do naszych przyjaciół na Białorusi, by spędzić z nimi 17 dni. Jechaliśmy tam, by w „jednym focolare” żyć miłością do bliźniego, by wzmocnić relację miłości wzajemnej, która łączy nas od lat. Pragnęliśmy też opowiedzieć sobie o ważnych wydarzeniach ubiegłych miesięcy i przygotować razem Mariapoli.


Zaczęliśmy od Lachowicz. Piękne i wzruszające spotkania przeciągały się zazwyczaj do późnego wieczoru i pięć dni spędzonych w gościnnym mieście minęło niezwykle szybko. Oprócz spotkań był czas i na zwiedzanie - Nieświeża, Pińska, czas na ognisko na łonie natury, herbatkę w pięknym białoruskim wiejskim domu, na spotkania z młodzieżą.

Kolejnym miejscem, gdzie czekała na nas wspólnota, był Mińsk – stolica Białorusi. Pewna rodzina na czas tygodniowej wizyty oddała do naszej dyspozycji mieszkanie. Postanowiliśmy podzielić naszą ekipę, by „objąć miłością” nie tylko przyjaciół w Mińsku, ale i grupkę najbliższych w Postawach. Spotkania przebiegały więc równolegle w obu miastach i nie obyło się bez zaskoczenia, pięknych niespodzianek Opatrzności. Na północy Białorusi była to wizyta w Bucławiu (białoruska „Częstochowa”) z jej cudownym obrazem Matki Boskiej Bucławskiej, w stolicy – spotkanie z przyjaciółmi z Instytutu Teologicznego przy Białoruskim Państwowym Uniwersytecie, z Biskupem Serafimem – pierwszym prorektorem tego Instytutu. W atmosferze szacunku i miłości wzajemnej opowiedzieliśmy naszym prawosławnym kolegom, jak staramy się budować Królestwo Boże tam, gdzie żyjemy, pracujemy; zaplanowaliśmy też kolejne działania w ramach istniejącej już współpracy.

niedziela, 4 sierpnia 2013

... ostatni wieczór: eksplozja radości!


Jak zazwyczaj ostatniego dnia Mariapoli, spotkaliśmy się wszyscy na iskrzącym radością i wielobarwnymi pomysłami  - Mariapolitalu ! Trudno było się rozstać... Ale odnowieni, napełnieni i pełni zapału - chcemy zanieść tego ducha miłości wszędzie tam, gdzie mieszkamy. Do każdego kogo spotkamy, tak aby spełniały się słowa "...Mnieście to uczynili" !

Szkoła Gen 3



Poniedziałek 29 lipca był bardzo ważną datą dla każdego młodego gena. W tym dniu po raz kolejny rozpoczęła się tygodniowa szkoła genów 3(12-18 lat) w Zembrzycach. Podczas wakacji z Panem Bogiem młodzi chłopcy uczestniczą w specjalnych warsztatach, które pozwalają im nawiązać kontakt z Jezusem. Widać, że dialog z Bogiem został wytworzony, gdyż piękna pogoda towarzyszy genom od początku rekolekcji. Do Pana można zbliżyć się również poprzez miłowanie bliźniego. Dzięki konkursowi „Uczynki miłości” uczestnicy letniej szkoły gen są w stanie realizować to proste, ale jakże trudne zadanie.
Jak powszechnie wiadomo młodzi ludzie potrzebują aktywnego wypoczynku. Sport realizowany podczas zawodów piłki nożnej, gry w koszykówkę oraz siatkówkę pozwala genom zaspokoić tę potrzebę. W Zembrzycach  przebywają również młode geniny. Dzięki takim punktom programu rekolekcji jak grill, gra na sali gimnastycznej młodzież może się lepiej poznać oraz zintegrować.
Pamiętać jednak  należy, że najważniejszą osobą na rekolekcjach jest Pan Bóg. Poprzez wspólną modlitwę, uczestnictwo we mszach świętych oraz udział w powyżej wymienionych zajęciach Geni chcą „zbudować” pomiędzy sobą i z  Bogiem wspaniały, oparty  na miłości kontakt. Mówiąc krótko: każdy znajdzie tutaj coś zarówno dla ciała jak i ducha.

Piotr Tomaszek

piątek, 2 sierpnia 2013

Chiara Lubich: „Mnie to uczyniliście”



 (…) Ruch powstał podczas ostatniej wojny światowej, która zmuszała ludzi do ukrywania się w schronach, by uciec przed niebezpieczeństwem bomb.
            Jak wszyscy, udawałyśmy się tam i my, nawet po jedenaście razy dziennie, a nie mogąc zabrać ze sobą niczego, brałyśmy tylko małą książeczkę, Ewangelię. 

"...Mnieście uczynili"

  3 dzień



Słoneczny trzeci dzień minął nam pośród wycieczek i różnych, wciąż nowych warsztatów. Naszą radość zwiększyła wizyta dwóch szczególnych gości: kard. Franciszka Macharskiego oraz abp. Damiana Zimonia, który celebrował Eucharystię w naszej Kaplicy.

środa, 31 lipca 2013

... i duchowo i sportowo




W czasie MPL w Zembrzycach odbywają się też rekolekcje genin 3 starszych – dziewcząt w wieku 12-17 lat. Pomagają nam starsze dziewczęta, które opiekują się młodszymi, prowadzą zajęcia i warsztaty.

Widzieć Jezusa w bracie



2 dzień

 Od rana żyliśmy mottem „Widzieć Jezusa w bracie”.  A wieczorem w małych grupach opowiedzieliśmy sobie o konkretnych doświadczeniach.  W czasie wolnym każdy mógł wziąć udział w wielu zajęciach… wycieczka w góry, warsztat biblijny, psychologiczny, gałgankowy, taneczny oraz o pierwszej pomocy. Momentem centralnym była Msza święta z udziałem wszystkich Mariapolitów.

wtorek, 30 lipca 2013

Start w Zembrzycach



1 dzień
Dziś do Zembrzyc zjechaliśmy się ze wszystkich zakątków Polski i nie tylko. Są przedstawiciele z Białorusi, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Tworzymy jedna wielka rodzinę, gdzie każdy czuje się dobrze od najmłodszych do najstarszych. Równolegle do programu dla dorosłych, dzieci i młodzieży, jest też grupa chłopców pod namiotami i dziewcząt na „trzeciej” polanie. Gorąca atmosfera, bogate spotkania i radosne zabawy zakończył Apel Jasnogórski.

środa, 24 lipca 2013

Maria Voce (Emmaus): Miłość do brata


Chiara od samego początku pomogła nam zrozumieć, że miłość do brata jest naszą typową drogą, dojścia do Boga, podążania do Boga. I doświadczyliśmy, że – jak mówi Ewangelia – „przechodzimy ze śmierci do życia, ponieważ miłujemy braci”. (…)
Kogo więc kochać?
Wszystkich, wszystkich, nikogo nie możemy wykluczyć z tej miłości, ponieważ Bóg kocha wszystkich (…). I nie mówmy: „Ale ten mnie skrzywdził” albo: „Ten jest obywatelem innego narodu, który jest nieprzyjacielem mojego”; albo: „Ten próbował mi ukraść miejsce pracy”, a ten... Można mówić wiele rzeczy, a przecież trzeba kochać wszystkich. Jezus nie udziela zniżek, nie czyni wyjątków. (…)
Wszyscy z pewnością słyszeliśmy ten fragment tekstu Chiary: „Zostaliśmy stworzeni jako dar jedni dla drugich i realizujemy się jako istoty ludzkie, kiedy kochamy naszych braci i siostry miłością, która kocha jako pierwsza, nie czekając na odpowiedź z drugiej strony" (…)
A więc: „Jak kochać”?

wtorek, 23 lipca 2013

Jak się jednoczyć z bliźnim - dziesięć wskazówek


Wskazania Chiary Lubich, jak w praktyce żyć miłością ewangeliczną,
czyli jak się jednoczyć z bliźnim:

  1. Jednoczyć się z każdym, nikogo nie wykluczając, ale tylko (aż) do granicy grzechu;
  2. Patrzeć na każdego, kogo spotykamy, oczami Jezusa, a więc z miłością, jakbyśmy widzieli go po raz pierwszy, unikając pokusy oceniania, „szufladkowania”;
  3. Każda relacja to sacrum, może stać się komunią z Jezusem, szukać w każdym obecności Jezusa;
  4. Zamilknąć, by wysłuchać bliźniego, robiąc mu miejsce, jednocząc się bezinteresownie;
  5. Starać się zrozumieć bliźniego, nie osądzać go, stanąć po jego stronie, przebaczyć;
  6. Dialog rozpoczynać od tego, co nas łączy, szukać tego, co jest nam wspólne, ale trzeba także wypowiedzieć własną opinię, podarować to, co nas różni;
  7. Odpowiadając bliźniemu, udzielając mu rady, podarowywać mu nie własne rozwiązania, lecz to, co chciałby mu przez nas powiedzieć Duch Święty;
  8. Służyć bliźniemu konkretnie, niosąc pomoc, jak Jezus „umywać nogi”;
  9. Modlić się za bliźnich, w ich intencjach; 
  10. Nigdy się nie zniechęcać w miłowaniu, zawsze z nadzieją zaczynać od nowa.

Ks. Pasquale Foresi - JEZUS POMIĘDZY NAMI (skrót)

(…) Pierwszy przykład:

„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!”[1]. (…)

Po tym wszystkim oczekiwalibyśmy, że powie: "Jeśli obraziłeś brata, to zanim pójdziesz złożyć swą ofiarę przed ołtarzem, idź pojednaj się z twoim bratem". Tymczasem nie! Ewangelia bowiem mówi:

„Jeśli ....przypomnisz sobie, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem”.

Jezus nie mówi nam: "jeśli obraziłeś swego brata, zawrzyj z nim pokój" – co jest oczywiste – lecz: „jeśli brat twój ma coś przeciw tobie” – zawrzyj z nim pokój.

Egzegeci chcieli wyjaśnić, czy w tym przykładzie, chodzi o to, że brat ma coś przeciw tobie słusznie czy niesłusznie? Najwybitniejsi z nich twierdzili, że Jezus myślał raczej o jakiejś błahostce, nie o poważnym powodzie, w przeciwnym wypadku musiałby powiedzieć: jeśli uczyniłeś coś bratu, to słusznie twój brat ma coś przeciw tobie, więc idź pojednać się z nim. Tymczasem, Jezus mówi po prostu: „Jeśli brat twój ma coś przeciw tobie”. (…)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Gietrzwałd - Droga Krzyżowa



Stacja pierwsza
Skazanie

Dlaczego niektórzy nie znający nauk, także religijnych, zostali świętymi wyłącznie dzięki księdze Ukrzyżowanego? Dlatego, że nie zatrzymali się na kontemplowaniu Go, na oddawaniu Mu czci, na całowaniu ran, ale chcieli przeżyć Go w sobie. A kto cierpi i jest w ciemnościach, widzi dalej niż ten, kto nie cierpi; tak samo, jak trzeba, by zaszło słońce, aby zobaczyć gwiazdy.

Jezu, przyjmujący wyrok śmierci, naucz nas powtarzać naszym życiem Twoją drogę.

Kochać tego, kto jest obok - doświadczenie

U progu Wielkiego Postu dowiedziałam się nagle o poważnej chorobie bardzo bliskiej mi osoby. Poczułam dotkliwy ból i lęk o to co będzie, a przede wszystkim ból, że nie wykluczone, że zostanie mi tak mało czasu, żeby powiedzieć, dać odczuć, jak bardzo ją kocham. Ponieważ jestem lekarzem wyobraźnia kreowała mi różne scenariusze. Zaczęły się rozmowy telefoniczne, w których pomimo pogody ducha, która ta osoba starała się przekazać wyczuwałam ogromny lęk, dopiero zaczynał się cały ciąg badań i leczenia. Czułam, że chciałabym być jak najbliżej, ale praca i inne obowiązki nie pozwalały na to. To był luty i słowa życia „Przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci”. Modląc się w trakcie jednej z dróg krzyżowych usłyszałam w sercu mocno, że najwięcej mogę zrobić starając się kochać z całego serca tego kto jest obok mnie. Choć słyszałam o tym już niejeden raz, to po raz pierwszy dotarło to do mnie tak mocno. Któregoś dnia po mszy świętej coś w duszy podpowiedziało mi, żeby dogonić pewnego starszego pana, wdowca, który chodzi też codziennie z nami. Chwila rozmowy o jedynej ukochanej wnuczce i nagle prośba o pamięć w modlitwie, bo właśnie tego rana idzie odebrać wyniki z biopsji guza. Idzie sam, bo jedyny syn pracuje. Wymieniliśmy się telefonami. Zadzwoniłam. Wówczas był już w Centrum Onkologii z rozpoznaniem choroby nowotworowej. Ucieszył się bardzo z telefonu i wzruszył zainteresowaniem. Zaczęła się jego droga krzyżowa z szukaniem miejsca na operację, a potem oczekiwaniem na termin. Starłyśmy się z całym focolare towarzyszyć mu modlitwą, dobrym słowem. Podarowałyśmy książkę „Każda chwila jest darem”. Po 2 miesiącach Pan Tadeusz wrócił do naszego kościoła na „naszą” poranną mszę i wręczył na kartce napisaną godzinę mszy św. W intencji „przyjaciół, którzy mu towarzyszyli modlitwą”, bo po operacji podniebienia nie może jeszcze wyraźnie mówić.
Bliska mi osoba jest już po zakończonej chemioterapii, którą zniosła niespodziewanie dobrze. Jest pełna sił i energii do życia i pomocy innym, a wszystko, jak mówi, zawdzięcza modlitwie całej nasze rodziny Dzieła.
K.

Jednoczyć się

(…)
Jeśli szuka się Jezusa znajduje się bliźniego odmienionego, nowego, i już nawet nie trzeba się przezwyciężać, bo ten bliźni widziany nowymi oczami, zrozumiany przez nas, często nas zaskakuje, a nawet zachwyca.
(…)
Dzieło Maryi ma swój specyficzny rys miłowania – jednoczyć się z wszystkimi, to znaczy – mówi Chiara: … „żyć drugim”, czyli nie żyć już zwróconym ku sobie, … żyć drugim: jego uczuciami, starać się zrozumieć drugiego, jego uczucia; jego ciężarami – starać się nieść jego ciężary; jego radościami – starać się dzielić z nim jego radości (…) przemieniać w miłość wszystkie kontakty z ludźmi, jakie mamy w ciągu dnia.
Jedność we wzajemnej miłości jest istotą życia samej Trójcy Świętej. Jednoczenie się jest ze swej natury trynitarne. W tej relacji wszyscy są równi. Bliźni, któremu pomagam nie jest w tej sytuacji niżej ode mnie, bo jest równocześnie darem dla mnie, też mnie wzbogaca. Gdy w imię Boga, dla  Boga miłujemy się – On staje się obecny między nami. Dzięki bratu. Gdzie dwaj, albo trzej są zjednoczeni w imię moje, a więc w miłości, tam ja jestem pośród nich. Żyjemy więc na wzór św. Trójcy i w Trójcy: ja – brat – Bóg.
Jak się naprawdę jednoczyć, tego uczy nas Maryja.
(…)
Maryja była mistrzynią słuchania, rozważała i zachowywała wszystkie te słowa w swoim sercu…  Słuchanie pozwala wniknąć w brata, wejść w głąb, nie poprzestać na kontakcie powierzchownym, nijakim, choć być może uprzejmym. Czasem właśnie ta uprzejmość nas zwodzi, wydaje się nam, że już wszystko jest OK. Jesteśmy przecież mili, byliśmy uprzejmi, życzliwi, daliśmy jałmużnę… To jednak, jak przypominała nam Chiara Lubich, za mało, to nie jest jeszcze miłość chrześcijańska. Trzeba znacznie więcej - szukać w bracie Bożego oblicza, a więc tego, co najbardziej w nim autentyczne, choć często ukryte. Starać się go zrozumieć w pełni. Jednoczyć się aż do granic grzechu.
(…)
Maryja, którą Chiara Lubich daje nam za wzór, uczy nas jak pomagać - konkretnie i od razu, nie słowami ale działaniem (…) Pisze Chiara: Dążyć do ewangelicznego pierwszeństwa starając się służyć wszystkim. Kochać – znaczy służyć. Jezus dał nam tego przykład. Przede wszystkim przez śmierć na krzyżu (…). Ale też dawał tego przykład, dał przykład, kiedy umył nogi uczniom.  
(…)
Chiara Lubich nazywa takie życie przygodą – bo pełne jest niespodzianek.  Bóg pozwala nam przekraczać nasze własne ograniczenia, odkrywa przed nami całe bogactwo bliźniego, całe jego piękno, którego przedtem nie dostrzegaliśmy i nawiązuje między nami nić więzi nadprzyrodzonej, trwałej, którą odnajdziemy kiedyś w Niebie. (…)

niedziela, 21 lipca 2013

Miłość do brata - doświadczenie

Pewnego dnia poszłam, jak czasem mi się zdarza do baru mlecznego coś zjeść. Jadłam już swój obiad, gdy do baru wszedł z impetem młody, zakapturzony chłopak, będący lekko pod wpływem alkoholu, z obdartą twarzą... Szczerze mówiąc, na początku przestraszyłam się... podszedł do jednego ze stolików i zostawił swoje rzeczy, po czym poszedł coś zamówić. Dwóch chłopców w tym czasie przełożyło jego rzeczy na inny stolik, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie chcą z nim siedzieć. Poczułam w sobie ból odrzucenia tego chłopaka. Jezusa Odrzuconego...

W głowie jednocześnie zrodziła mi się myśl: "Nie mogę oceniać tych chłopców. Czy ja potrafiłabym przyjąć tego chłopaka?"... i w sercu: Jezu, wiem, że Ty skrywasz się w Nim, pomóż mi Cię przyjąć i nigdy nie odrzucać...

Po pewnym czasie chłopak w kapturze powrócił do swego stolika, ale wszystkie miejsca przy nim były już zajęte. Rozejrzał się wokół, szukając swoich rzeczy. Wziął je z sąsiedniego stolika i skierował swe kroki... ku mnie... czułam wyraźnie, że mam wybór: zachować bezpieczny dystans przez milczenie, lub... przyjąć go... Jezusa w nim, który właśnie usiadł koło mnie...

Nieśmiałe "smacznego" i uśmiech, na jaki tylko w tym momencie było mnie stać przełamał milczenie. Zaczęliśmy rozmawiać. W którymś momencie chłopak ściągnął swój kaptur. Zaczął opowiadać o sobie, o swoich problemach i o tym, skąd się wzięły rany na jego twarzy. Skończyłam obiad dużo szybciej, ale wyraźnie czułam, że powinnam zostać, by wysłuchać go do końca, pomimo że spieszyłam się, by pójść coś załatwić...

Kiedy zjadł, pozbierałam swoje i jego talerze, tak jak zazwyczaj w domu. Kiedy wychodziliśmy z baru, usłyszałam: "Dzięki... nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłem "normalnie" obiad..."> Chciał się jakoś odwdzięczyć, postawić piwo lub colę... kiedy się już rozstaliśmy i znikałam za rogiem kamienicy, usłyszałam za sobą: jesteś kochana!"... dla mnie to był szept wdzięczności Jezusa, który skrył się w "swoim ostatnim"... i który właśnie przez niego chciał mi przypomnieć o swojej nieskończonej miłości...

Kim jest brat

Chcemy lepiej poznać w tym roku rzeczywistość tej niezwykłej istoty, jaką jest człowiek, brat; chcemy wydobyć całe jej bogactwo i zrozumieć zamysł Boga dotyczący relacji każdego z nas z innymi ludźmi.

Dzieło miało zawsze wielką cześć dla brata; już od samego początku mówiliśmy z przekonaniem, że nie można iść do Boga w pojedynkę, lecz że trzeba zdążać razem z braćmi, gdyż Bóg jest Ojcem wszystkich.

Najpierw w zetknięciu zwłaszcza z ubogimi (bez pomijania innych), a później - ze wszystkimi – zrozumieliśmy, jakie bogactwo wnosi do naszego życia brat i że w naszym Dziele brat zajmuje pierwsze miejsce po Bogu, wraz z Bogiem i ze względu na Boga.
(…)
Nie stosuje się w Dziele nadzwyczajnych praktyk pokutnych, ponieważ drogę do unicestwienia w sobie „starego człowieka” i umożliwienia życia nowemu znaleźliśmy w miłości do brata, w jednoczeniu się, które wymaga zamilknięcia czy śmierci własnego „ja”.
(…)
 Dzieło – powiedzieliśmy - ukazało, że brat to nie tylko kolega, krewny, ktoś mi powierzony, czy towarzysz radości, ani tym bardziej rywal w walce. Brat to ktoś, kogo kocha Jezus i w kim Jezus — obecny zawsze, choć w różny sposób — ma się w pełni ukształtować. W bracie Jezus nawiązuje ze mną kontakt jako dar, jako ubogacenie, jako impuls do działania, jako oczyszczenie. W bracie Jezus, pragnie, aby Go kochać i aby Mu służyć.
(…)
Lecz kim jest ten człowiek, któremu wyszliśmy naprzeciw, któremu chcemy wychodzić naprzeciw?
(…) jedynie człowiek jest stwo­rzony «na obraz Boga»[i]. Człowiek jest więc jedynym bytem, który ma bezpośredni i osobisty kontakt z Bogiem, stoi przed Nim, jest Jego «ty». To szczególne odniesienie do Boga stanowi o jego człowieczeństwie.
(…)
I ludzkość może być tylko na obraz Boga Jedynego w Trójcy, jeśli chce być taka, jakiej On pragnie. Ludzie muszą żyć we wzajemnym odniesieniu miłości, tak jak żyją Osoby Trójcy Świętej, na której obraz zostali stworzeni.
(…)
Naród izraelski oczekiwał więc na Nowy Testament, na ten Nowy Testament, który Pan w swej niezmier­nej dobroci zechciał nam objaśnić również przez Dzieło Maryi, podkreślając od pierwszych jego dni, że miłość do bliźniego jest najczystszym i podstawowym wy­razem miłości Boga.

[i] Rdz 1,27