2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


wtorek, 10 lipca 2012

Nasze wrażenia

Mariapoli w Olsztynie dobiegło końca... ale to przecież nie koniec, a początek nowej przygody ze Słowem dla każdego osobiście i dla nas wszystkich razem! 
Jeśli ktoś pragnie podzielić się ze wszystkimi swoimi wrażeniami z tych szczególnych dni, zapraszamy do umieszczania komentarzy pod tym postem!

W dialogu z Chiarą Lubich

Fragmenty jednej z odpowiedzi Chiary Lubich
do członków Ruchu strefy Florencji

 Florencja 17.9.2000



"Często mamy kontakt z kulturą antyklerykalną. (...) Jak przezwyciężać te mury i jak pokazywać światło charyzmatu z całym ładunkiem jego nowości i uniwersalizmu?"


Chiara: (...)

Chciałabym abyście naprawdę raz na zawsze zapamiętali: gdyby nawet nie wiem jak ciężka była nasza sytuacja – a jest to właściwie stan powszechny – to i tak położenie pierwszych chrześcijan było znacznie gorsze! (...)
Trzeba więc pamiętać, że istnieją również trudniejsze środowiska. Co takiego, moim zdaniem, zdopingowało chrześcijan, że byli tak wspaniali, tak autentyczni i radykalni i tak zdolni przebić się, iść dalej? Po pierwsze fakt, że chwilę wcześniej przeszedł przez ziemię Jezus. (...) Dlatego oni wierzą, widzą i obserwują, podziwiają... i jest w nich bardzo świeże przesłanie Ewangelii, dobra nowina słyszana z Jego ust. Rozumieją, że przede wszystkim trzeba żyć, dopiero potem mówić, jak wiele razy mówi Pismo: „przede wszystkim nieustanna miłość wzajemna” i tak żyją. (...)
A później mówią. My też winniśmy żyć tak, jak pierwsi chrześcijanie. Kiedy już daliśmy świadectwo, kiedy Chrystus jest między nami, oddajmy Mu głos, pozwólmy Mu mówić. Oni mówili, mówili o nowości, która się zdarzyła: bo sam Bóg przyszedł, aby nas zbawić. Więc oni mówili, ewangelizowali. Ewangelizując i mówiąc nawracali ludzi do Boga i tworzyli wspólnoty. (...)

Słowo na dzień


„Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!” (Mt 10,27)

Słowa te stanowią część tak zwanej "mowy misyjnej", to znaczy zbioru pouczeń, które Jezus przekazał swoim Apostołom zanim ich rozesłał, aby głosili "dobrą nowinę" w miastecz­kach Galilei.
Jezus nawiązuje tu do słów, które im mówił w wielu wspólnie przeżytych momentach. Posługując się językiem wyobraźni i paradoksu chce powiedzieć, że tych skarbów mądrości nie należy trzymać w ukryciu ani zamykać w jakimś ścisłym kręgu, lecz powinny być "głoszone na dachach", to znaczy ukazane w pełnym świetle, i stać się udziałem wszystkich, także najbardziej oddalonych.

"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"

Z tych zdań widać, jak ważne i konieczne jest dla Jezusa głoszenie Ewangelii.
On wie, że jedynie Jego Słowo może zbawić świat. A więc trzeba się spieszyć. Światło i nowe życie, które przyniósł na ziemię, są zbyt wielkim skarbem, zbyt cenną okazją, aby godzić się na powolność czy zaniedbania.
Ale widać tu również wyraźnie, jaki duch ma ożywiać Apostołów: powinni oni przekazywać wszystko, co otrzymali od Jezusa, nie zatrzymując dla siebie niczego, bez oszczędzania siebie, bez lęku czy ludzkiej przezorności; powinni to przekazywać wszystkim bez dyskryminowania grup, kategorii, klas społecznych, ras czy kultur. Apostołowie powinni więc głosić Słowo Jezusa wszystkim bez żadnych różnic, z tą samą wielkodusznością, szerokością serca i zaufaniem, jakie Jezus miał wobec nich.


"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"


Jak więc będziemy żyli Słowem Życia tego miesiąca? Starając się być głosicielami Ewangelii, takimi jak tego pragnie Jezus.
Szczególnie dzisiaj Jezus wzywa nas do nowej ewangelizacji. Powinna się ona opierać na dwóch podstawowych zasadach, których nie można pominąć: "być" i "mówić".
Trzeba przede wszystkim głosić Słowo Jezusa poprzez nasze "być", przez nasze życie w jedności z Bogiem przez wypełnianie Jego woli.
Mamy wiele potwierdzeń, że świat oczekuje takiej ewangelizacji, przynajmniej jako punktu wyjścia.
Ewangelię należy głosić nie tylko życiem, lecz także słowem. Trzeba rozszerzać wokół nas myśl Jezusa, całą myśl Jezusa, nie zatrzymując niczego dla siebie. Powinniśmy mówić korzystając ze wszystkich środków i wszystkich okazji. Pomyślmy, jak wiele możliwości daje nam dzień, aby przekazywać naszym bliźnim myśl Jezusa. Powinniśmy mówić przede wszystkim komunikując nasze doświadczenie. Kiedy mówimy, umacnia się wiara w nas i w tych, którzy nas słuchają.
Mając więc w sercu tylko to: "być" i "głosić na dachach" - starajmy się żyć słowem tego miesiąca.

Chiara Lubich


NOWA EWANGELIZACJA

Fragment tematu wygłoszonego przez Lionello Jorge Estevana 
Spotkanie aderenti Ruchu Focolari , styczeń 2012



Temat ten, wybrany przez Kościół jako rzeczywistość do rozważenia na najbliższym synodzie biskupów w roku 2012, dla nas w Ruchu ma szczególne znaczenie. W tym bowiem roku także Ruch postanowił głębiej poznać i realizować aspekt Świadectwa i promieniowania Ewangelii. Jak Jezus posłał swoich, by głosili Ewangelię na całym świecie (por. Mt 28, 19), tak my w Ruchu czujemy się zobowiązani przede wszystkim sami żyć słowami Jezusa, aby następnie móc szerzyć wokół nas przesłanie miłości, które otrzymaliśmy i którym staramy się żyć zgodnie z naszym charyzmatem. (...) 
Członkowie Ruchu przeżywają jedność – odblask życia trynitarnego na ziemi – jako dar Boga i jako owoc praktykowania miłości wzajemnej. To w niej staje się obecny sam Jezus (por. Mt 18, 20), jako źródło życia i nowych więzi, dlatego On sam, żyjący pośród swoich przynosi światu świadectwo o Bogu, przyciągając do siebie wielu: ktoś odzyskuje wiarę, inni zmieniają życie. Spotkanie z miłością Boga każe dokonać radykalnych wyborów, w środku świata powstają wspólnoty podobne do pierwszych wspólnot chrześcijańskich, które mają jedno serce i jednego ducha (por. Dz 4,32) Zdarza się, gdy zrozumieliśmy wartość powszechnego braterstwa, dla którego zostaliśmy stworzeni, że w każdym spotkanym człowieku widzimy kandydata do budowania jedności i braterstwa. Chiara mówiła: „Wszyscy są kandydatami do jedności”. Jeśli mamy w sercu tę rzeczywistość, to znaczy, że jesteśmy powołani do współpracy z innymi, do przekazywania w odpowiedniej chwili oraz – jak mówił Jan Paweł II – do „głoszenia z pełnym szacunkiem” tych wartości, aby stały się dziedzictwem dla jak największej liczby osób. W tym znaczeniu przekazywanie innym tych słów Jezusa, słów Ewangelii wprowadzonych w życie, dla członków Ruchu oznacza być ‘ewangelizatorami’. (...) 
Człowiek oddalił się od wartości, które przyszedł nam przekazać Jezus, Bóg-Człowiek. A dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, ludzkość ich potrzebuje, dlatego Kościół mówi o konieczności ‘nowej ewangelizacji’. Jan Paweł II mówi, że ona powinna być nowa co do zapału, co do metody i nowa w środkach wyrazu. Te słowa papieża mają wielkie znaczenie i pomagają nam zdać sobie sprawę z darów, jakimi Bóg obdarzył nasz Ruch. 
(...) Dla chrześcijan z Ruchu życiodajnym źródłem jest zawsze wprowadzanie w czyn jakiegoś zdania z Ewangelii. Jest to Słowo Życia. Na krótki okres czasu wybiera się jedno zdanie Pisma i komentuje się je w sposób prosty i dostępny dla wszystkich. Jest to wydawana co miesiąc kartka, tłumaczona na 96 języków i narzeczy, o ponad dwu milionowym nakładzie. Rozprowadzana jest także drogą radiową, przez telewizję i internet. Troszczymy się następnie, by wprowadzać w życie i przekazywać innym przeżyte doświadczenia dla wzajemnego zbudowania. Już od początków Ruchu ta prosta metoda sprawiała, że rodziły się wspólnoty, w których osoby różnego wieku i pochodzenia nie tylko reewangelizowały własne życie, przyswajając sobie stopniowo abc Ewangelii, lecz znajdowały również siły, aby w swoim środowisku działać jako ewangelizatorzy, jako głosiciele jej wartości. (..)

poniedziałek, 9 lipca 2012

Fragmenty tematu „Skutki Słowa” - Chiara Lubich


Rocca di Papa, 16.01.1975

Jeśli patrzmy na osoby, które żyją Słowem Boga, zauważymy natychmiast wielką różnorodność skutków, jakie to Słowo w nich wywołuje. Każda dusza jest jak oszlifowany kryształ, któremu światło Słowa nadaje różne odcienie barwy, gdziekolwiek nań padnie. Nieskończenie wiele jest sytuacji, w których znajdują się ludzie, nieskończenie wiele procesów, które to Słowo, Słowo Boże wywołuje w każdym człowieku.

Gdybyśmy chcieli wyliczyć wszystkie skutki, jakie ono wywołuje, nie doszlibyśmy nigdy do końca. Ale podajmy tu choć kilka przykładów.
(...)Słowo czyni wolnym. (...) Prawda czyni wolnym, ponieważ – jeśli na pierwszym miejscu, przed wszystkimi naszymi myślami, uczuciami, przed naszą wolą, na pierwszym miejscu w sercu mamy Słowo – wszystko, co się wydarza staje się drugorzędne.
(...) 
Słowo zapewnia szczęście. „Ewangelia zapewnia szczęście – mówi Paweł VI – (…), lecz zmienia charakter szczęścia. Nie polega już ono na dobrach krótkotrwałych (…), ale na królestwie Bożym, na żywej łączności z nim”. 
(…) 
Słowo daje mądrość. Słowo Boże jest mądrością. A mądrość jest światłem w każdej sytuacji; kiedy trzeba wyjaśnić wątpliwości, opowiedzieć się po stronie sprawiedliwości lub umieć dobrze rządzić i jasno widzieć plan, jaki Bóg ma wobec pojedynczych ludzi i wobec świata.
Słowo nas jednoczy.
(...) Posłuchajcie, co pisałam w roku ’48; od tej chwili upłynęło już parę lat... Pisałam do moich pierwszych towarzyszek: „Bądźmy zjednoczeni w imieniu Pana, żyjąc Słowem, które czyni z nas jedno”.
Tutaj tłumaczę:
Myślałam o szczepieniu roślin, gdzie dwie okorowane gałązki w zetknięciu z dwiema częściami żywymi stają się jedną całością.
Kiedy dwie dusze potrafią scalić się w jedno? Kiedy są ‘żywe’, to znaczy, kiedy będą ‘odarte z kory’ tego, co ludzkie, a za pośrednictwem Słowa życia przeżytego, wcielonego, staną się żywymi Słowami. Dwa żywe Słowa mogą scalić się w jedno. Jeśli jedno nie jest żywe, drugie nie może się z nim złączyć.
Im dalej idę naprzód, tym bardziej dostrzegam piękno Słowa, bogactwo Słowa życia! To pigułka, która streszcza w sobie całe przesłanie, które Jezus przyniósł na ziemię”.
(...)
Słowo wywołuje - to także zrozumieliśmy - całkowitą przemianę sposobu myślenia. 
(...) Zaszczepia w sercach wszystkich – to jest niezwykłe, to jest dowód, że Jezus jest Bogiem! - w sercach Europejczyków, Azjatów, Australijczyków, Amerykanów, Afrykańczyków – zaszczepia Chrystusową postawę wobec sytuacji, pojedynczych osób i społeczeństwa. Każdego mieszkańca świata czyni obywatelem Nieba, nowym człowiekiem.
(...)
I moglibyśmy tak ciągnąć bez końca.(...) Mówiąc krótko, życie Słowem powoduje w człowieku całkowitą reewangelizację jego sposobu myślenia, chcenia, kochania. Ewangelia, kodeks życia, staje się w nas ciałem. Nie jest ona książką jak inne; tam gdzie Ewangelia zapuści korzenie, wywołuje rewolucję chrześcijańską, ponieważ dyktuje nie tylko zasady zjednoczenia duszy z Bogiem, lecz także zasady zjednoczenia ludzi między sobą - przyjaciół czy nieprzyjaciół - i żąda jako najwyższego nakazu, jedności wszystkich; zrealizowania testamentu Jezusa, przynajmniej w tym środowisku społecznym, w którym zanurzeni są chrześcijanie żyjący Słowem.
A wszędzie gdzie żyje choć jeden z nich, nawet pustynia zakwita.

Życie Słowem


Jestem księdzem diecezji rzeszowskiej. Jakiś czas temu w komentarzu do Słów życia była wskazówka, że aby żyć Słowem należy wsłuchiwać się w wewnętrzny głos. Nie do końca pamiętałem o tym.
Właśnie jechałem na spotkanie księży. Było późne popołudnie. W połowie drogi zabrałem autostopowicza. Zapytał, czy nie jadę do Przemyśla bądź Przeworska. Odparłem: nie! Ale mogę cię kawałek podwieźć – bo wcześniej miałem już ułożoną w głowie najkrótszą i najszybszą trasę, by dotrzeć na spotkanie.
Mój pasażer zaczął opowiadać mi o sobie. Z jego słów wynikało, że aby wrócić do domu ma jeszcze sporo do przebycia, ale nie za bardzo wiedział, jak poruszać się po terenie, który miał przed sobą… jak wydostać się z dużego miasta, by złapać dalej stopa.
Moja wcześniej zaplanowana trasa pomijała to miasto, żeby było bliżej. Więc musiałem go wysadzić wcześniej, w nieznanym dla niego miejscu, przecież i tak go kawałek podwiozłem. I wtedy przyszła wewnętrzna refleksja: przecież się nie spieszysz na spotkanie. Możesz go podwieźć. Pojawiła się myśl: dla Ciebie Jezu, w nim. Nic nie mówiąc pasażerowi, postanowiłem, że zmienię trasę, pojadę trochę dalej, naokoło i wywiozę go w takie miejsce, by mógł bez problemu złapać kolejny transport do Przemyśla.
Gdy powiedziałem wewnątrz moje TAK, gdy straciłem swoją zaplanowaną trasę, nagle tuż przed nami, jakby spod ziemi, wyrósł TIR, a wcześniej w tym kierunku nie spotkaliśmy żadnego. Przez CB zapytałem kierowcę TIR-a, czy jedzie może do Przemyśla lub Przeworska. Odparł, że tak. Zapytałem, czy nie wziąłby pasażera, którego wiozę. Odrzekł, że może zabrać.  Rozmowie przysłuchiwał się pasażer. Wyprzedziłem TIR-a, zatrzymałem się na najbliższym przystanku.
Pasażer  pożegnał się ze mną z radością na twarzy, bo w ten sposób mógł pokonać ponad 2/3 drogi powrotnej do domu. A TIR zatrzymał się paręset metrów przed miejscem, gdzie miałem skręcać na swoją krótszą, zaplanowaną wcześniej trasę.  

Słowo na dzień

Czy czułeś kiedyś pragnienie nieskończoności?
Czy choć raz odczułeś w sercu przemożne pragnienie, by ogarnąć bezmiar?
Czy może zauważyłeś w swym wnętrzu niezadowolenie z tego, co robisz, z tego, kim jesteś?
Jeśli tak, to na pewno się ucieszysz, znajdując sposób na pełnię, której tak żarliwie pragniesz – coś, co sprawi, że nie będziesz opłakiwał dni, które przemijają niemal w pustce…
Jest w Ewangelii takie zdanie, które daje do myślenia, a które - zrozumiane choć trochę – budzi w nas radość. Streszcza ono to, co powinniśmy robić w życiu. Streszcza wszystkie prawa wyryte przez Boga w głębi serca każdego człowieka.
Posłuchaj go:

"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy"(Mt 7,12)

Zdanie to zwane jest „złotą regułą”.
Przyniósł ją Chrystus, lecz była już powszechnie znana. Zawiera ją Stary Testament. Znał ją Seneka, a na Wschodzie powtarzał Konfucjusz. A potem inni. Fakt ten mówi, jak bardzo złota reguła leży Bogu na sercu, jak bardzo On pragnie, aby wszyscy ludzie uczynili ją regułą swego życia.
Dobrze się ją czyta i brzmi prawie jak hasło.
Posłuchaj jeszcze raz:

"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy"

Miłujmy w taki sposób każdego bliźniego, którego spotykamy w ciągu dnia.
Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w jego sytuacji i traktujmy go, jak byśmy chcieli, żeby nas potraktowano.
Głos Boga rozbrzmiewający w głębi duszy podpowie nam, jak właściwie miłować w każdej sytuacji.
Ktoś jest głodny? To ja jestem głodny – pomyślmy. I dajmy mu jeść.
Ktoś doznaje niesprawiedliwości? To ja jej doznaję!
Jest pogrążony w ciemności i wątpliwościach? To ja w nich tkwię. Zwróćmy się do niego ze słowami pocieszenia, nieśmy z nim jego udręki i nie spocznijmy, dopóki nie odnajdzie światła i nie zostanie podniesiony na duchu. Chcielibyśmy przecież, aby w taki sposób nas potraktowano.
Jest osobą niepełnosprawną? Chcę go kochać tak, abym w moim ciele i sercu prawie odczuł to ograniczenie, a miłość podsunie mi odpowiedni sposób, żeby mógł on poczuć się taki sam jak inni, a nawet hojniej obdarowany, gdyż my, chrześcijanie, wiemy, jak wielką wartość ma cierpienie.
I tak wobec wszystkich – nie czyniąc różnic między osobą sympatyczną i niesympatyczną, młodą i starszą, piękną i brzydką, między przyjacielem i nieprzyjacielem, rodakiem i obcokrajowcem… Ewangelia chce, by kochać wszystkich.
Wydaje mi się, jakbym słyszała szmer poruszenia…
Rozumiem… może te moje słowa zdają się proste, ale jak wielkiej żądają przemiany! Jak dalekie są od naszego zwyczajnego sposobu myślenia i działania!
Jednak odwagi! Spróbujmy.
Dzień tak przeżyty wart jest całego życia. Wieczorem nie poznamy siebie. Ogarnie nas zupełnie nowa radość. Poczujemy w sobie moc. Bóg będzie z nami, ponieważ On jest z tymi, którzy kochają.
Dzień za dniem będzie niósł tę pełnię.
Może czasem zwolnimy tempo, odczujemy pokusę zniechęcenia, zatrzymania się. Będziemy chcieli wrócić do poprzedniego życia…
Jednak nie! Odwagi! Bóg da nam łaskę.
Zaczynajmy zawsze od nowa.
Jeśli wytrwamy, zobaczymy, że świat wokół nas powoli się zmienia.
Zrozumiemy, że Ewangelia niesie najbardziej fascynujące życie, jest światłem dla świata, nadaje smak naszemu życiu, zawiera w sobie klucz do rozwiązania wszystkich problemów.
I nie zaznamy spokoju, dopóki nie przekażemy tego naszego niezwykłego doświadczenia innym: przyjaciołom, którzy potrafią nas zrozumieć, krewnym, każdemu, komu – idąc za wewnętrznym impulsem – chcemy je przekazać.
Odrodzi się nadzieja.

Chiara Lubich

Przed Jezusem w Eucharystii

My możemy "być" jeżeli żyjemy Słowem, jeśli jesteśmy żywym Słowem. Słowa Jezusa bowiem nie są zwykłymi pouczeniami,  sugestiami, wskazówkami, nakazami, zaleceniami, przykazaniami. W słowie Jezusa obecny jest sam Jezus, który mówi, mówi do nas. Jego Słowa są Nim samym, są Jezusem.
Dzięki temu w Słowie spotykamy Jego. A przyjmując Słowo do serca, tak jak On chce, by było przyjęte - to znaczy z gotowością wprowadzenia go w życie - jesteśmy z Nim jedno, a On rodzi się, albo wzrasta w nas; dzięki temu "jesteśmy". I oto "być".
Chcemy bowiem żyć Słowem, uczynić je naszym, unicestwić siebie, by stać się nim, dać mu pierwszeństwo w naszych myślach, naszych uczuciach. Ono jest lampą dla naszych stóp, prawdziwym towarzyszem naszej "Świętej podróży", gdyż nie można mieć lepszego towarzysza nad Jezusa, który w nim żyje. Przez to Słowo ewangelizujemy siebie i promieniujemy wokół Ewangelią.

Chiara Lubich

Życie Słowem


Wiosną tego roku, uczestniczyłem w pewnym spotkaniu formacyjnym, które miało miejsce w Zakopanem. Pogoda piękna, widok z okna Tatr, które bardzo lubię, rozpraszał uwagę i nie pozwalał się skupić na słuchanym rozważaniu.
Po południu poproszono mnie o pomoc w zorganizowaniu krótkiej wycieczki w góry dla chętnych uczestników spotkania. Czasu było niewiele, a zgłoszone osoby niezbyt punktualnie schodziły się na miejsce zbiórki.  Przy okazji okazało się , że część osób już czeka ale… w zupełnie innym, odległym miejscu.. Z zaplanowanych czterech godzin zostało do wykorzystania dwie i pół… Mówiąc najdelikatniej „lekko się zdenerwowałem”
Moją irytację pogłębiał fakt, że część panów miała zupełnie nieprzydatne do marszu obuwie a niektórzy nie byli przygotowani do jakiegokolwiek wysiłku. Najpierw było typowo: „ to przez  NICH wycieczka się nie uda. Ale po pewnym czasie zacząłem myśleć inaczej: może to „to PRZEZE MNIE wycieczka się nie uda”, i zacząłem myśleć co zrobić, aby wszyscy wrócili zadowoleni.  
Niezręczne milczenie przerwałem słowami; Dobrze, przejdziemy się krótko, odmawiając różaniec, kiedy skończymy – wrócimy. Kiedy powtarzaliśmy kolejne „zdrowaś Maryjo…” odniosłem wrażenie, że szum strumienia jest głośniejszy i piękniejszy, powietrze czystsze i bardziej pachnące, twarze towarzyszy pełne pięknego skupienia  i życzliwych spojrzeń. Słowem moje zmysły wyostrzyły się w sposób pozytywny i poczułem bardzo głęboki pokój w sercu.
Po skończonym różańcu okazało się , że dotarliśmy na przepiękną górską polanę pełną krokusów.  Moi towarzysze byli zachwyceni. Był czas na wymianę myśli, wrażeń, doświadczeń i nie spóźniliśmy się na kolację.
Wiele dni później zaczęły przychodzić maile , w których była wdzięczność za ten najpiękniejszy punkt programu, którym był spacer z Maryją w świat, którego bez Niej nigdy by nie dostrzegli.
Przypomniały mi się słowa Ewangelii: „Kto chce zachować swe życie – straci je, kto straci swe życie – znajdzie je…”. Tym razem  życie - to tylko jedno popołudnie, które chciałem zawłaszczyć dla siebie.
Tracąc swój egoizm – Bóg odpowiedział natychmiast  – dając pełnię radości i pokoju.

niedziela, 8 lipca 2012

Słowo Życia na dzień


Ja jestem pośród was jak ten, kto służy (Łk 22, 27).

            W dniu Przaśników, święto Paschy, w „sali na górze” Jezus spożywa z uczniami swą ostatnią wieczerzę. Połamawszy chleb i podawszy kielich z winem, daje im końcowe pouczenie: w Jego wspólnocie największy tak będzie postępował, jakby był najmniejszym, a przełożony – jak sługa.
            Jan opowiada, że Jezus czyni też wymowny gest, wskazujący nowość relacji, które On przyszedł ustanowić między swoimi uczniami: umywa im nogi – wbrew powszechnie uznawanej logice wyższości i zwierzchności (apostołowie podczas tej ostatniej wieczerzy spierali się o to, który z nich jest „największy”).

Ja jestem pośród was jak ten, kto służy”.

            „Miłować znaczy służyć. Jezus dał tego przykład” – mówi Chiara Lubich w jednym ze swoich przemówień[1].
            Służba, słowo, które wydaje się degradować osobę. Czyż ci, którzy służą nie są zwykle uważani za niższych? A przecież wszyscy pragniemy być obsługiwani. Domagamy się tego od instytucji publicznych (czyż ci, którzy mają najwyższe stanowiska nie nazywają się „ministrami”?), od służb społecznych (czyż nie nazywa się ich właśnie „służbami”?). Jesteśmy wdzięczni sprzedawcy, kiedy nas dobrze obsługuje, urzędnikowi, kiedy sprawnie i szybko załatwia naszą sprawę, lekarzowi i pielęgniarce, kiedy kurują nas kompetentnie i starannie.
            Jeśli oczekujemy tego od innych, może również inni oczekują tego samego od nas.
            Słowo Jezusa uświadamia nam, chrześcijanom, że mamy dług miłości wobec wszystkich. Z Nim – i tak, jak On – także my wobec każdej osoby, z którą żyjemy, którą spotykamy w naszej pracy powinniśmy być w stanie powtórzyć:

Ja jestem pośród was jak ten, kto służy”.

            Chiara Lubich przypomina nadto, że chrześcijaństwo jest „służeniem, służbą wszystkim, patrzeniem na każdego jak na pana. Jeśli my jesteśmy sługami, inni są panami. Służyć, służyć, być niżej, niżej, starać się osiągnąć ewangeliczne pierwszeństwo, oddając siebie na służbę wszystkim. (…) Chrześcijaństwo to poważna sprawa, a nie: odrobina zewnętrznej ogłady, odrobina współczucia, trochę miłości, trochę jałmużny. O, nie! Łatwo jest dać jałmużnę dla spokoju sumienia, a potem dominować i gnębić”.
            Ale jak służyć? W tym przemówieniu Chiara wskazała dwa proste słowa: „żyć drugim”, to znaczy: „starać się wniknąć w drugiego, w jego uczucia, starać się nieść jego ciężary”. „Co robię z dziećmi? – egzemplifikuje Chiara. – Dzieci chcą, żeby się z nimi bawić, więc się bawię”. Czy powinnam zadowolić także innego z domowników, kiedy chce oglądać telewizję lub iść na wycieczkę? Chciałoby się powiedzieć, że to strata czasu: „Nie, to nie jest stracony czas, to wszystko miłość, to czas zyskany, bo trzeba się jednoczyć z miłości”.  „Czy rzeczywiście muszę podać tę kurtkę drugiemu, kiedy przygotowuje się do wyjścia, albo czy naprawdę muszę zanieść ten półmisek na stół?”  Właśnie tak, ponieważ „służba, której wymaga Jezus, to nie jakaś służba  wyimaginowana, to nie uczucie służenia. Jezus mówił o służbie konkretnej, w której używa się mięśni, nóg, głowy; trzeba naprawdę służyć”.

Ja jestem pośród was jak ten, kto służy”.

            Wiemy już, jak żyć tym Słowem Życia: zwracając uwagę na drugiego i szybko odpowiadając na jego potrzeby, kochając czynami. 
            Czasami będzie szło o polepszenie swojej pracy, o wykonywanie jej z coraz większą fachowością i perfekcją, bo przez nią służy się wspólnocie.
            Kiedy indziej trzeba będzie wyjść naprzeciw szczególnym prośbom o pomoc, które przychodzą z daleka lub z naszego otoczenia od osób starszych, bezrobotnych, upośledzonych, samotnych; albo które docierają do nas z dalekich krajów w następstwie klęsk żywiołowych, czy też  prośbom o adopcje lub o poparcie akcji humanitarnych.
            Kto pełni jakąś odpowiedzialną funkcję, niech będzie wolny od niemiłego komenderowania, pamiętając, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami.
            Jeśli wszystko będziemy czynić w miłości, odkryjemy, że – zgodnie ze starodawnym chrześcijańskim powiedzeniem – „służyć znaczy królować”.

Chiara Lubich

[1] Przemówienie Chiary Lubich w Payerne (Szwajcaria), 26 września 1982 r.

sobota, 7 lipca 2012

Słowo a komunikacja

Popołudniowy panel, poświęcony w całości tematowi "Słowo a komunikacja", skłonił wszystkich do rozważań nad znaczeniem SŁOWA w socjologii, psychologii i teologii, w świetle duchowości jedności.

Czym jest słowo w duchowości? Przede wszystkim musimy zauważyć, że duchowość Ruchu Focolari, która rodzi się w odpowiedzi na modlitwę Jezusa "aby wszyscy stanowili jedno", ma od samego początku charakter wspólnotowy. Oznacza to, mówiąc najprościej, że do Boga idziemy razem, że brat nie jest przeszkodą w moim dążeniu do świętości, ale właśnie jej uprzywilejowaną drogą. Tak więc relacja z drugim, oparta na miłości mającej swe jedyne źródło w Bogu, jest niezwykle ważna. A widzieliśmy już, że relacje tworzymy w dużej mierze również poprzez słowa. Chiara stwierdza: 

Bóg, który jest we mnie, który ukształtował moją duszę, który w niej zamieszkuje jako Trójca Święta, jest także w sercach braci. Nie wystarcza więc, abym kochała Go tylko we mnie (...). Moje Niebo jest we mnie i - tak samo jak jest we mnie - jest w duszach braci. I jak kocham je we mnie, zanurzając się w nim, kiedy jestem sama, tak kocham je w bracie, kiedy brat jest przy mnie. 
Nie kocham już więc jedynie milczenia, lecz także słowo, to znaczy łączność między Bogiem we mnie a Bogiem w bracie. A jeśli te dwa Nieba się spotkają, jest tam jedyna Trójca, gdzie ci dwa są jak Ojciec i Syn, a pomiędzy nimi jest Duch Święty.

Emmaus Maria Voce: "Słowo Boże" - fragm.

Rocca di Papa, 21 września  2011


(...)  Zostaliśmy więc powołani, by powrócić do Ewangelii, starając się nią żyć w sposób szczególnie intensywny, pamiętając – jak sama Chiara nam to podkreśliła – że jest to największe, jedyne dziedzictwo, jakie chciała nam pozostawić. Pamiętacie? „Tym, którzy pójdą za tobą, pozostaw jedynie Ewangelię”.
Jeśli istnieje jakiś obraz, który wszyscy pamiętamy i który wspominamy ze wzruszeniem, jest to obraz ciemnej piwnicy, tej piwnicy, w której – przy świetle świecy – Chiara i jej pierwsze towarzyszki czytały Ewangelię. Miały w rękach tylko Ewangelię, tę małą książkę.(...)
Zatrzymajmy się na chwilę i zadajmy sobie pytanie: czy ta historia ma nam coś do powiedzenia dzisiaj, każdemu z nas osobiście i całemu Dziełu?
Jeśli rozglądniemy się wokół, możemy powiedzieć, że również my wszyscy, wciąż znajdujemy się w ciemnej piwnicy. Tą ciemną piwnicą jest świat, świat ze swoimi wyzwaniami, swoimi pytaniami, które wciąż na nowo do nas docierają.
Ciemna piwnica wymaga więc także naszej odpowiedzi, domaga się także od nas światła. I właśnie nam, Chiara przekazuje dziś na nowo Ewangelię. Wyłącznie Ewangelię.(...)
Osobiście i wszyscy razem pragniemy powtórzyć za Chiarą: „Gdyby absurdalnie założyć, że wszystkie Ewangelie na ziemi zostały zniszczone, pragnęłybyśmy żyć w taki sposób, by ludzie patrząc na nasze postępowanie, mogli niejako odtworzyć Ewangelię”.

(...) Wiemy, że podczas wojny, w czasie długich godzin w schronach przeciwlotniczych, zostały podkreślone te zdania Ewangelii, które bardziej mówiły o miłości: „Miłuj bliźniego swego: (Mt 19,19), „Miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Mt 5,44), „Miłujcie się wzajemnie” (por J 15,17); Przed wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim” (1P 4,8). Powinniśmy również dzisiaj wydobyć na nowo najgłębsze, prawdziwe znaczenie tych Słów.
Z tego nowego życia Bóg, w swej boskiej pedagogii, wzbudzał małe wspólnoty skupiający się na Słowie.
W tym wzajemnym podarowywaniu sobie doświadczeń charyzmat jaśniał wciąż nowym światłem, a w Ewangelii dostrzegało się nieskończony horyzont, do którego należy nieustannie dążyć, czyli ut omnes unun sint, aby wszyscy byli jedno; oraz klucz do jego urzeczywistnienia: Jezusa opuszczonego – który stawszy się nicością z miłości, przywrócił komunię z Bogiem i pomiędzy ludźmi.
(...) Ewangelia staje się więc prawem życia i przemienia mentalność każdego z ludzkiej w nadprzyrodzoną, a w konsekwencji, przez głęboką komunię między tymi wszystkimi, którzy pragną nią żyć, dokonywała przemiany społeczności ziemskiej w społeczność nadprzyrodzoną, zgodnie z zamysłem Boga wobec ludzkości.
„Nie można wejść do Raju – pisze Chiara – (...) jeśli wcześniej nie jesteśmy przemienieni w Słowo. Wejdziemy do Raju, jeśli uczynimy Słowo naszym, jeśli my sami będziemy Słowem”. Ale skoro prawda jest, że „w Niebie będziemy tylko Słowem Bożym”, już od teraz, na ziemi – zachęca nas – powinniśmy być wyłącznie Słowem Bożym”.(...)

Życie Słowem

Mam na imię Natasza. Pochodzę z Białorusi, z niewielkiego miasta Postawy na granicy z Litwą.
Razem z innymi przyjaciółmi poznałam Ruch w 1997 roku przez księdza proboszcza. I od razu poczuliśmy jako nasz Ideał Chiary Lubich - Jedność: żyć dla jedności, budować jedność, zanieść ją wszędzie. Jak? Żyjąc słowami Ewangelii, jedno po drugim. Nasze pierwsze doświadczenia były bardzo mocne.
Zobaczyliśmy, że Ewangelia naprawdę "działa" i każde jej słowo jest Prawdą i Światłem.

Kilka przykładów:
Wróciłam po moim pierwszym Mariapoli ze słowami Jezusa w sercu: "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego" i z decyzją, by spróbować tak żyć, szczególnie w odniesieniu do mojego młodszego brata, z którym było mi trudno.
Przychodziłam z pracy zmęczona (pracowałam jako nauczycielka na wsi), marzyłam o ciszy, a mój brat uwielbiał ciężką muzykę i włączał magnetofon na maksimum. Codziennie krzyczeliśmy jedno na drugie!
Tym razem weszłam do jego pokoju i zaczęłam interesować się jego muzyką i nim samym. On był zdziwiony i sam wyciszył głośność. Od tego dnia narodziły się między nami i trwają dotąd ciepłe, głębokie więzi.

Pewnego dnia przeczytałam doświadczenie Chiary o biednym, który w środku wojny poprosił o buty numer 42. Ona opowiadała jak weszła do kościoła i poprosiła Jezusa o buty dla biednego, wierząc w słowa: "proście, a otrzymacie". I przy wyjściu spotkała koleżankę z workiem w ręce - miała w nim buty numer 42, które chciała podarować potrzebującym. Byłam pod wrażeniem tego doświadczenia i od razu pomyślałam o dziewczynce, która już przez 2 dni przychodziła do szkoły w kapciach. A było to zimą. Zadzwoniłam do przyjaciół i zaproponowałam im, aby razem poprosić Boga o buty dla dziewczynki. Na następny dzień, ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, jedna moja znajoma przyszła do mnie z workiem butów dla dzieci, mówiąc, że zrobiła porządek w szafie i chciałaby oddać komuś buciki, z których jej dzieci już wyrosły.

Dowiedziałam się, że moja koleżanka z pracy zaszła w ciążę i zdecydowała się dokonać aborcji. Rozumiałam, że nie mogę przekonywać jej słowami, bo może to przynieść odwrotny skutek. Starałam się jej pomagać w konkretnych sprawach, słuchać, dodawać odwagi. Razem z przyjaciółmi modliliśmy się o uratowanie dziecka. Jednak decyzja o aborcji zdawała się zwyciężać. My jednak kontynuowaliśmy modlitwę, wierząc w słowa Ewangelii: "Dla Boga nie ma nic niemożliwego". Kiedy spotkałam się z nią po wakacjach, powiedziała wzruszona: "Wiem, że modliłaś się za mnie. Bóg naprawdę jest!". Dowiedziałam się, że z różnych względów trzy razy zmieniano termin aborcji, aż lekarz sam odmówił, bo stwierdził, że jest już za późno. Urodziła synka, który stał się radością dla całej rodziny.

Słowo Życia dnia


"Przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was ku chwale Boga" (Rz 15,7)

Są to słowa, które św. Paweł napisał w swoim liście do chrześcijan w Rzymie.
Pierwsi chrześcijanie zawsze mnie fascynowali. Uważam ich za herosów wiary, za wzór dla nas. Tymczasem rzecz była o wiele bardziej skomplikowana, niż moje o niej wyobrażenie.
Różnorodność kulturowa Rzymskiej wspólnoty powodowała uprzedzenia, nietolerancję i dyskryminowanie jednych przez drugich... Apostoł doskonale rozumiał dysonans tej sytuacji względem woli Bożej. Dlatego mówi, aby"przygarniać się wzajemnie" i uzasadnia to faktem, że "Chrystus nas wszystkich przygarnął"  i że w tym przygarnięciu objawia się Jego chwała.
Minęło 2000 lat. Czy coś się zmieniło? Czy egoizm, uprzedzenia, nietolerancja czy wręcz dyskryminacja zniknęły z naszego życia? Wiemy, że nie zniknęły.  
Dlatego też przynaglenie św. Pawła, aby "przygarniać się nawzajem", aby widzieć w tym echo Bożego przygarnięcia, tej niezwykłej i niezasłużonej łaski: wszechogarniającej nas miłości Pana Boga - to wszystko jest niesłychanie aktualne.
Jeśli więc dzisiaj rozpoczynamy Mariapoli, którego tytuł brzmi "Rozświetlić świat Ewangelią" - to właśnie to Słowo jest nam szczególnie potrzebne. Żyjąc w Mieście Maryi chcę pokonać wszystko, co przeszkadza mi w "przygarnięciu brata". Chcę pokonać swój egoizm, pychę i niechęć wobec innych. Nawet, a może przede wszystkim wobec tych, którzy - jak to się mówi - mi nie pasują.  Chcę w tym czasie dać świadectwo troskliwej miłości Jezusa wobec wszystkich nas.
Doskonale pamiętam moje pierwsze Mariapoli. Wszystko było takie niezwykle inne i tak niezwykle przykuwające uwagę. Czułem się jednak trochę zagubiony. Pamiętam dokładnie pierwszy dzień tego Mariapoli i pierwszą przerwę. Taką samą, jaką dziś ogłosimy mniej więcej za godzinę. Czułem suchość w gardle - pomyślałem, że chętnie napiłbym się kawy. Nie wiedziałem jednak gdzie mam pójść. I stałem taki niezdecydowany, gdy nagle ktoś mnie potrącił i zapytał: "może napijemy się razem kawy, tam dalej jest taki mariapolski barek".
W ten sposób poznałem Bogdana. Bogdan odszedł trzy tygodnie temu i zapewne teraz z Niebieskiego Mariapoli przygląda się nam, czy potrafimy w takich prostych gestach "przygarniać się nawzajem"?   

Sobota - przedpołudnie

ROZŚWIETLIĆ ŚWIAT EWANGELIĄ! To hasło rozpoczynającego się właśnie Mariapoli w Olsztynie, które gromadzi już teraz ponad 200 uczestników z różnych części Polski.

Tu na Mariapoli chcemy żyć jednym tylko prawem - prawem miłości wzajemnej.
Ale jak?

W Ewangelii Pan Jezus powiedział: "Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Wszystko! A więc także podanie kubka herbaty, serdeczny uśmiech, życzliwy gest, rozmowa czy wysłuchanie drugiego. Wszystko, a więc także to, że przebaczam natychmiast, gdy spotka mnie jakaś przykrość czy niezrozumienie. Taka miłość prowadzi do wzajemności.

Miłość wzajemna jest jak klucz otwierający wejście do miasta Maryi. Nie stosując jej oddalamy się duchowo od Mariapoli i tracimy jego owoce.