2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


sobota, 18 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE 18 sierpnia sobota

Słowo Życia na dzień

 „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!” (Mt 10,27)
Słowa te stanowią część tak zwanej "mowy misyjnej", to znaczy zbioru pouczeń, które Jezus przekazał swoim Apostołom zanim ich rozesłał, aby głosili "dobrą nowinę" w miastecz­kach Galilei.
Jezus nawiązuje tu do słów, które im mówił w wielu wspólnie przeżytych momentach. Posługując się językiem wyobraźni i paradoksu chce powiedzieć, że tych skarbów mądrości nie należy trzymać w ukryciu ani zamykać w jakimś ścisłym kręgu, lecz powinny być "głoszone na dachach", to znaczy ukazane w pełnym świetle, i stać się udziałem wszystkich, także najbardziej oddalonych.
"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"
Z tych zdań widać, jak ważne i konieczne jest dla Jezusa głoszenie Ewangelii.
On wie, że jedynie Jego Słowo może zbawić świat. A więc trzeba się spieszyć. Światło i nowe życie, które przyniósł na ziemię, są zbyt wielkim skarbem, zbyt cenną okazją, aby godzić się na powolność czy zaniedbania.
Ale widać tu również wyraźnie, jaki duch ma ożywiać Apostołów: powinni oni przekazywać wszystko, co otrzymali od Jezusa, nie zatrzymując dla siebie niczego, bez oszczędzania siebie, bez lęku czy ludzkiej przezorności; powinni to przekazywać wszystkim bez dyskryminowania grup, kategorii, klas społecznych, ras czy kultur. Apostołowie powinni więc głosić Słowo Jezusa wszystkim bez żadnych różnic, z tą samą wielkodusznością, szerokością serca i zaufaniem, jakie Jezus miał wobec nich.
"Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach!"
Jak więc będziemy żyli tym Słowem Życia? Starając się być głosicielami Ewangelii, takimi jak tego pragnie Jezus.
Szczególnie dzisiaj Jezus wzywa nas do nowej ewangelizacji. Powinna się ona opierać na dwóch podstawowych zasadach, których nie można pominąć: "być" i "mówić".
Trzeba przede wszystkim głosić Słowo Jezusa poprzez nasze "być", przez nasze życie w jedności z Bogiem przez wypełnianie Jego woli.
Mamy wiele potwierdzeń, że świat oczekuje takiej ewangelizacji, przynajmniej jako punktu wyjścia.
Ewangelię należy głosić nie tylko życiem, lecz także słowem. Trzeba rozszerzać wokół nas myśl Jezusa, całą myśl Jezusa, nie zatrzymując niczego dla siebie. Powinniśmy mówić korzystając ze wszystkich środków i wszystkich okazji. Pomyślmy, jak wiele możliwości daje nam dzień, aby przekazywać naszym bliźnim myśl Jezusa. Powinniśmy mówić przede wszystkim komunikując nasze doświadczenie. Kiedy mówimy, umacnia się wiara w nas i w tych, którzy nas słuchają.
Mając więc w sercu tylko to: "być" i "głosić na dachach" - starajmy się żyć słowem tego miesiąca. 
Chiara Lubich 

W naszym życiu...

W majowy weekend tego roku Andrzej wspólnie z rzeszowską wspólnotą zorganizował dla powodzian z Sandomierza wycieczkę do Warszawy i Trzcianki. Początkowo wydawało się, że nie będzie zainteresowania choć uczestnicy mieli pokryć tylko koszt autokaru. Dlaczego nie ma chętnych na prawie darmową wycieczkę?  Dwa powody:
Powódź w 2010 roku zniszczyła nie tylko domy ale przede wszystkim relacje międzyludzkie. Pomoc materialna oczywiście była potrzebna tylko słabości ludzkie takie jak zazdrość, chciwość,  myślenie tylko o sobie czyli brak miłości bliźniego doprowadziła do pustyni w relacjach sąsiedzkich.
Prawie darmowy wyjazd? Co Ci ludzie od nas chcą. Może nas będą nawracać, pouczać? Niechęć do nowych kontaktów i lęk przed nawracaniem został zmniejszony wyjazdem, który został zorganizowany przez Andrzeja zaraz po powodzi, kiedy byli jeszcze w szoku. W Trzciance opowiadała o tym wyjeździe z zachwytem Ela Bidas matka trójki dzieci. Jej relacja. „Do sióstr a co my tam przez cały czas będziemy robić? Siostry się pewnie tylko modlą. Ku mojemu zdziwieniu siostry potrafią żartować i można z nimi o wszystkim porozmawiać”
Tak więc opory zostały przełamane i 27 kwietnia w kierunku Warszawy wyruszył pełny autokar. Mimo spóźnienia(bagatela - 2 godziny) rodziny, u których powodzianie mieli nocować cierpliwie czekali.
W sobotę zwiedzanie Warszawy. Hanna z wielkim sercem w jeden dzień pokazała co najciekawsze w Warszawie. Sobotni wieczór i niedziela w Trzciance  to piękne ukoronowanie wyjazdu.
Na spotkaniu ze Słowem Życia, które odbywają się raz na dwa miesiące w sandomierskim Caritas uczestnicy wycieczki do Warszawy i Trzcianki dziękowali za tak piękny wyjazd i z radością dzielili swoimi wrażeniami.
Odkryli, że są inni ludzie:
                    którzy potrafią cierpliwie czekać, z radością witać spóźnialskich
                    którzy potrafią być gościnni mimo trudnych warunków(przyjmujący na nocleg)
                    którzy z  ogromnym zaangażowaniem podarowali im swój czas i wiedzę(pani Hanna)
                    którzy są życzliwi obcym i troskliwi - szczególnie wspominali pizzę Lidzi w Trzciance, że była pyszna i że można było dostać nawet kilka razy repetę
     którzy z taką serdecznością podarowali(pewnie) swój cenny czas mimo tytułów i pozycji społecznej(Max)
                   którzy w tak ogromnej prostocie dzielą się z nimi swoim życiem(Roberto)
Cieszymy się ogromnie obecnością tych czasami prostych ludzie(większość z nich to rolnicy), którzy na naszych oczach odzyskują wiarę w człowieka i swój promień do Boga.
Na spotkaniu styczniowym pani Ada była bliska załamania. Dom, który kupiła po opuszczeniu swojego po powodzi i miała w nim już zamieszkać okazał się ruiną. A tu jeszcze niesolidni budowlańcy. „Ja już spać nie mogę” wyżaliła się pani Ada. Na przerwie w rozmowie usłyszała „pani Ado niech pani tak prosto powie - Panie Boże ja już nie mogę, nie daję rady” Jakaż ogromna była moja radość i wdzięczność Bogu gdy po tygodniu  w telefonie usłyszałam radosny głos pani Ady „Pani Tereso – ja śpię” 
Podarowany czas w czasie dwóch lat spotkań ze Słowem Życia i wyjazd do Warszawy i Trzcianki owocuje narodzinami sandomierskiej wspólnoty.

Ojciec Św zaprasza do nowej ewangelizacji. Wydaje nam się, że kierowane jest to do biskupów i kapłanów. To zaproszenie jest dla wszystkich.
Szkoła Nowej Ludzkości, w której uczestniczyłam pozwoliła mi na kolejne wielkie odkrycie. Miłość społeczna. Budowanie jedności w pracy w społeczeństwie, w instytucjach, gdzie przychodzi nam załatwiać wiele spraw. Podchodzić do drugiego człowieka z miłością, z szacunkiem dla jego pracy. Podczas szkoły o budowaniu relacji w instytucjach, z urzędnikami mówił Franco. Poruszyły mnie jego słowa Miłość to klucz do wszystkiego. Jest narzędziem do stawiania czoła każdej sytuacji. 
Tydzień przed wyjazdem na szkołę otrzymałam wezwanie do urzędu skarbowego w celu rozliczenia  przychodu ze sprzedaży nieruchomości na cele mieszkaniowe. Tuż przed wyjazdem zaniosłam przygotowane dosyć szczegółowo rozliczenie spłaty kredytu i zestawienie rachunków. Okazało się że jeszcze muszę donieść dokumenty własności mojego domu. Powiedziałam, że na parę dni wyjeżdżam i umówiłam się, że  brakujące dokumenty uzupełnię po powrocie. Kiedy dziś przyszłam do urzędu pani, która sprawdza moje dokumenty od wejścia wykazała niezadowolenie, że w dokumentach brak zgodności.  Jedna z dat na zaświadczeniu i oświadczeniu nie pokrywała się, a różny kurs franka szwajcarskiego spowodował, że  jedna z kwot też się nie pokrywała. Ja starałam się wytłumaczyć swoją pomyłkę.  Kontrolująca mnie urzędniczka coraz bardziej się irytowała, że takich dokumentów nie może przyjąć – bo jak stwierdziła – nic się nie zgadza i nie reagowała na moje prośby, że poprawię błędy w oświadczeniu bo przy tylu datach i cyfrach musiałam się pomylić. Przypomniały mi się słowa Franco. Miłość to klucz do wszystkiego. Jest narzędziem do stawiania czoła  w każdej sytuacji. Pomyślałam aby kochać ją w jej żmudnej pracy, aby  budować relację.  Przeprosiłam ją, że swoją pomyłką dołożyłam jej pracy. Opowiedziałam jej o całej skomplikowanej sytuacji związanej z zakupem i sprzedażą tej nieruchomości(czterech udziałowców, dwa kredyty na jedną nieruchomość, niepokrywające się udziały w nieruchomości i w kredytach). Powiedziałam też, że rozpoczynając tą inwestycję nie sądziliśmy, że przysporzy to nam i innym tyle kłopotu bo my zgadzaliśmy się. Urzędniczka z uwagą mnie wysłuchała i już uśmiechnięta powiedziała, że to bardzo ważne by współwłaściciele się zgadzali, jednak jej zadaniem jest sprawdzić wszystko rzetelnie. Umówiłyśmy się na następny dzień na poprawienie błędnych dokumentów. Wyszłam szczęśliwa, że taki niewielki krok z mojej strony by spojrzeć na pracę drugiego człowieka z miłością jest tym kluczem, o którym mówił Franco.  Dziękuję za szkołę Nowej Ludzkości.
                                                               Teresa                                                                                                                                                                                                                                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz