2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


czwartek, 16 sierpnia 2012

MARIAPOLI ZEMBRZYCE - 16 sierpnia czwartek

Słowo Życia na dzień

„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7,12)


            Czy czułeś kiedyś pragnienie nieskończoności?
            Czy choć raz odczułeś w sercu przemożne pragnienie, by ogarnąć bezmiar?
            Czy może zauważyłeś w swym wnętrzu niezadowolenie z tego, co robisz, z tego, kim jesteś?
            Jeśli tak, to na pewno się ucieszysz, znajdując sposób na pełnię, której tak żarliwie pragniesz – coś, co sprawi, że nie będziesz opłakiwał dni, które przemijają niemal w pustce…
            Jest w Ewangelii takie zdanie, które daje do myślenia, a które -  zrozumiane choć trochę – budzi w nas radość. Streszcza ono to, co powinniśmy robić w życiu. Streszcza wszystkie prawa wyryte przez Boga w głębi serca każdego człowieka.
            Posłuchaj go:

„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy” (Mt 7,12)

Zdanie to zwane jest „złotą regułą”.
            Przyniósł ją Chrystus, lecz była już powszechnie znana. Zawiera ją Stary Testament. Znał ją Seneka, a na Wschodzie powtarzał Konfucjusz. A potem inni. Fakt ten mówi, jak bardzo złota reguła leży Bogu na sercu, jak bardzo On pragnie, aby wszyscy ludzie uczynili ją regułą swego życia.
            Dobrze się ją czyta i brzmi prawie jak hasło.
            Posłuchaj jeszcze raz:
           „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! „

            Miłujmy w taki sposób każdego bliźniego, którego spotykamy w ciągu dnia.
            Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w jego sytuacji i traktujmy go, jak byśmy chcieli, żeby nas potraktowano.
            Głos Boga rozbrzmiewający w głębi duszy podpowie nam, jak właściwie miłować w każdej sytuacji.
            Ktoś jest głodny? To ja jestem głodny – pomyślmy. I dajmy mu jeść.
            Ktoś doznaje niesprawiedliwości? To ja jej doznaję!
            Jest pogrążony w ciemności i wątpliwościach? To ja w nich tkwię. Zwróćmy się do niego ze słowami pocieszenia, nieśmy z nim jego udręki i nie spocznijmy, dopóki nie odnajdzie światła i nie zostanie podniesiony na duchu. Chcielibyśmy przecież, aby w taki sposób nas potraktowano.
            Jest osobą niepełnosprawną? Chcę go kochać tak, abym w moim ciele i sercu prawie odczuł to ograniczenie, a miłość podsunie mi odpowiedni sposób, żeby mógł on poczuć się taki sam jak inni, a nawet hojniej obdarowany, gdyż my, chrześcijanie, wiemy, jak wielką wartość ma cierpienie.
            I tak wobec wszystkich – nie czyniąc różnic między osobą sympatyczną i niesympatyczną, młodą i starszą, piękną i brzydką, między przyjacielem i nieprzyjacielem, rodakiem i obcokrajowcem… Ewangelia chce, by kochać wszystkich.

            Wydaje mi się, jakbym słyszała szmer poruszenia…
            Rozumiem… może te moje słowa zdają się proste, ale jak wielkiej żądają przemiany! Jak dalekie są od naszego zwyczajnego sposobu myślenia i działania!
            Jednak odwagi! Spróbujmy.
            Dzień tak przeżyty wart jest całego życia. Wieczorem nie poznamy siebie. Ogarnie nas zupełnie nowa radość. Poczujemy w sobie moc. Bóg będzie z nami, ponieważ On jest z tymi, którzy kochają.
            Dzień za dniem będzie niósł tę pełnię.
            Może czasem zwolnimy tempo, odczujemy pokusę zniechęcenia, zatrzymania się. Będziemy chcieli wrócić do poprzedniego życia…
            Jednak nie! Odwagi! Bóg da nam łaskę.
            Zaczynajmy zawsze od nowa.
            Jeśli wytrwamy, zobaczymy, że świat wokół nas powoli się zmienia.
            Zrozumiemy, że Ewangelia niesie najbardziej fascynujące życie, jest światłem dla świata, nadaje smak naszemu życiu, zawiera w sobie klucz do rozwiązania wszystkich problemów.
            I nie zaznamy spokoju, dopóki nie przekażemy tego naszego niezwykłego doświadczenia innym: przyjaciołom, którzy potrafią nas zrozumieć, krewnym, każdemu, komu – idąc za wewnętrznym impulsem – chcemy je przekazać.
            Odrodzi się nadzieja.
                                                                                  Chiara Lubich

W naszym życiu...


Nadszedł kwiecień i czas zdawania ważnego dla mnie egzaminu.  Mimo, że starałam sie wykorzystać każda chwilę, wolną od innych zajęć, na naukę widziałam, że nie udało mi się „przerobić” całego materiału przewidzianego w spisie lektur. Każdego dnia rano, wspierana pomocą najbliższych, którzy tak jak ja starają się żyć Ewangelią odnawiałam swoje zaufanie do Boga i wiarę w Jego nieskończoną miłość. Z pomocą Ducha św. pierwszą cześć egzaminu (część testową) zdałam i oczekiwałam na egzamin ustny, który odbyć się miał po 2 tygodniach w moim miejscu zamieszkania. Pewnego dnia nieoczekiwanie dzwoni do mnie koordynator egzaminu z zaproszeniem do siebie po odbiór pytań egzaminacyjnych. Najbardziej zdziwiły mnie jego słowa: „ i żeby mi nie było żadnych szopek”. Odłożyłam słuchawkę i zostałam bez słów. Zupełnie nie rozumiałam tego telefonu. Zadzwoniłam więc do koleżanki, która też zdawała w tej sesji. Okazało się, że ona i pozostali byli już u pana po zestawy pytań egzaminacyjnych w zamian pozostawiając pieniądze na tzw. dietę dla egzaminatorów.  Sprawa wtedy wydała mi się jasna. Poszłam na chwilę do kościoła pomodlić się o światło Ducha św. Wyszłam z pewnością w sercu, że muszę przeciwstawić sie mentalności tego „lepkiego” świata, o którym mówi słowo życia.  Umocniona modlitwą mojej wspólnoty zadzwoniłam do pana, że nie przyjdę do niego z szacunku do niego, nauki i siebie samej. Zapytana przez koleżankę powiedziałam jej o mojej decyzji. W przeddzień egzaminu ona jeszcze raz zadzwoniła z niepokojem. Starałam się uspokoić ją i zapewnić, że mam się dobrze. Jednak po odłożeniu słuchawki poczułam jak ogarnia mnie lęk. W tym momencie stanął mi przed oczami Jezus, który tez przecież odczuwał lęk. Gdy tylko powierzyłam się z nową ufnością Jemu dostałam sms od mojej dawnej kierowniczki z pracy z zapewnieniem o pamięci  modlitewnej w dzień egzaminu. Odebrałam to jako kolejny znak miłości Boga. Przed drzwiami sali egzaminacyjnej pomimo aury tajemniczości było jasne, że wszyscy oprócz mnie mieli zestawy pytań. Mimo to jednak byli bardzo wystraszeni. Czułam jak Duch święty podpowiada mi jak mogę kochać tego kto jest obok mnie. W rozmowach, oprócz rozładowywania stresu przedegzaminacyjnego mogłam podzielić się podejściem do pracy i ludzi, którego nauczyłam się żyjąc słowami życia. Na koniec wylosowałam zestaw z tematem , który szczególnie pogłębiłam, bo dotyczył bliskiej mi osoby i chciałam go jej wyjaśnić. Czułam, że Bóg chce mi przez to powiedzieć, że na koniec zostanie tylko to, co zostało uczynione z miłości. 
Krysia

W kolejny poranek Mariapoli nad Zembrzycami rozbłyska słońce: a w rozświetlaniu każdej chwili Ewangelią pomaga dziś "złota reguła". Pełne entuzjazmu słowa Chiary Lubich z przemówienia z 1975r. na temat skutków, jakie przynosi życie słowem wlewają we wszystkich pragnienie kształtowania każdej sprawy według mentalności ewangelicznej. 

Fragmenty tematu „Skutki Słowa” - Chiara Lubich

W godzinach południowych najbardziej zapaleni turyści wyruszają na beskidzkie szlaki, dziś skąpane w słońcu: na Chełm, Leskowiec, Jawornik... Inni wybierają wizytę w urokliwej Lanckoronie czy Wadowicach.  Niektórzy zostają w Zembrzycach ze względu na cieszące się wielkim zainteresowaniem spotkania tematyczne: 

kontynuacja cyklu biblijnego

zajęcia psychologiczne dotyczące towarzyszeniu w doświadczeniu żałoby

komunikacja rodziców z dziećmi
warsztaty plastyczne: bibułkarstwo i enkaustyka
park linowy


Prezentacja zdjęć z warsztatów


Po Mszy św. i wieczornym spotkaniu w grupach całe Mariapoli gromadzi się na krótkiej adoracji, aby dziękować za niepojętą tajemnicę obecności Boga i prosić o łaskę "życia wewnątrz", w Nim. 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz