2018

Zembrzyce, 29 lipca - 5 sierpnia 2018


niedziela, 21 lipca 2013

Miłość do brata - doświadczenie

Pewnego dnia poszłam, jak czasem mi się zdarza do baru mlecznego coś zjeść. Jadłam już swój obiad, gdy do baru wszedł z impetem młody, zakapturzony chłopak, będący lekko pod wpływem alkoholu, z obdartą twarzą... Szczerze mówiąc, na początku przestraszyłam się... podszedł do jednego ze stolików i zostawił swoje rzeczy, po czym poszedł coś zamówić. Dwóch chłopców w tym czasie przełożyło jego rzeczy na inny stolik, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie chcą z nim siedzieć. Poczułam w sobie ból odrzucenia tego chłopaka. Jezusa Odrzuconego...

W głowie jednocześnie zrodziła mi się myśl: "Nie mogę oceniać tych chłopców. Czy ja potrafiłabym przyjąć tego chłopaka?"... i w sercu: Jezu, wiem, że Ty skrywasz się w Nim, pomóż mi Cię przyjąć i nigdy nie odrzucać...

Po pewnym czasie chłopak w kapturze powrócił do swego stolika, ale wszystkie miejsca przy nim były już zajęte. Rozejrzał się wokół, szukając swoich rzeczy. Wziął je z sąsiedniego stolika i skierował swe kroki... ku mnie... czułam wyraźnie, że mam wybór: zachować bezpieczny dystans przez milczenie, lub... przyjąć go... Jezusa w nim, który właśnie usiadł koło mnie...

Nieśmiałe "smacznego" i uśmiech, na jaki tylko w tym momencie było mnie stać przełamał milczenie. Zaczęliśmy rozmawiać. W którymś momencie chłopak ściągnął swój kaptur. Zaczął opowiadać o sobie, o swoich problemach i o tym, skąd się wzięły rany na jego twarzy. Skończyłam obiad dużo szybciej, ale wyraźnie czułam, że powinnam zostać, by wysłuchać go do końca, pomimo że spieszyłam się, by pójść coś załatwić...

Kiedy zjadł, pozbierałam swoje i jego talerze, tak jak zazwyczaj w domu. Kiedy wychodziliśmy z baru, usłyszałam: "Dzięki... nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłem "normalnie" obiad..."> Chciał się jakoś odwdzięczyć, postawić piwo lub colę... kiedy się już rozstaliśmy i znikałam za rogiem kamienicy, usłyszałam za sobą: jesteś kochana!"... dla mnie to był szept wdzięczności Jezusa, który skrył się w "swoim ostatnim"... i który właśnie przez niego chciał mi przypomnieć o swojej nieskończonej miłości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz