To Słowo
Życia to doskonała wskazówka do ćwiczenia się w miłości wzajemnej. Nie brakuje do tego okazji podczas pierwszych wspólnych wypraw w okoliczne góry.
Znaczeniu Słowa w duchowości jedności poświęcone było nagranie wideo przygotowane przez Emmaus Marię Voce, prezydent Ruchu Focolari.
Znaczeniu Słowa w duchowości jedności poświęcone było nagranie wideo przygotowane przez Emmaus Marię Voce, prezydent Ruchu Focolari.
Nie
zawsze łatwo jest zaświadczyć o Ewangelii, o jej skuteczności. Nie dlatego, że
tych skutków nie widać, ale dlatego, że związek między naszym życiem na sposób
ewangeliczny, a skutkiem tego życia, często widoczny jest dopiero z
perspektywy czasu.
Nie troszczcie się zbytnio o swoje
życie, o to, co macie jeść i pić […]
Starajcie się najpierw o królestwo Boga i o
Jego sprawiedliwość,
a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6, 25.33)
Dziś,
gdy mam czterdzieści lat, dobrą pracę w branży HR (zarządzania personelem), kochającego
męża, czworo dzieci i dom, do którego przeprowadziliśmy się rok temu, wiele
osób postrzega moje życie jako udane. Czasem mówią wprost, że mam farta, że mi
się powiodło. Ja tego „farta” nazywam po Imieniu: Bożą Opatrznością. Dobro,
które zostało mi „dodane”, jest konsekwencją życia Słowem, które jest prawdziwe
i które wywołuje skutki, o których mówi.
Gdy
skończyłam wydział Prawa i Administracji, jak wielu absolwentów, chciałam być
prawnikiem. Podjęłam pracę w dużej międzynarodowej kancelarii, potem w dwóch
kolejnych (jedna z nich to kancelaria mojego promotora, który widocznie
pozytywnie oceniał mój potencjał). Intensywna praca, praktyczna nauka zawodu i…
trzy nieudane próby dostania się na aplikację radcowską. W tym czasie większość
moich znajomych rozpoczęła naukę zawodu radcy prawnego lub adwokata w Izbach.
Nie mam pewności, czy chociaż jeden z nich dostał się na aplikację bez
protekcji. Nikt taki nie przychodzi mi na myśl. Dla mnie taka droga była
zamknięta. Postanowiłam, że albo dostanę się na aplikację, bo uczciwie zdam
egzamin, albo się na nią nie dostanę. Ani razu komisja egzaminacyjna nie
uznała, iż jestem wystarczająco przygotowana, aby podjąć dalszą naukę. Każdy
niezdany egzamin był dla mnie momentem bolesnym. Prawnik bez aplikacji
właściwie nie ma możliwości samodzielnie wykonywać zawodu.
Nie troszczcie się zbytnio o swoje
życie, o to, co macie jeść i pić […]
Starajcie się najpierw o królestwo Boga i o
Jego sprawiedliwość,
a to wszystko będzie wam dodane
Przy
okazji obsługi pewnego dużego klienta spotkałam prezesa firmy doradczej, która
specjalizowała się w restrukturyzacjach firm. Poprosiłam go o spotkanie i z przekonaniem
powiedziałam mu: „Jestem pewna, że potrzebujecie prawnika z doświadczeniem w
prawie pracy”. Pan był zaskoczony, ale po kilku dniach zadzwonił, żeby zaprosić
mnie do współpracy. Przez kolejne lata szybko uczyłam się nowych, zupełnie
nieznanych mi dotychczas zagadnień związanych z zarządzaniem zmianą. Potem
przyszły kolejne wyzwania w obszarze oceny kompetencji, tworzenia narzędzi
oceny, a w końcu organizacji działu HR w prężnie rozwijającej się firmie
informatycznej. Dziś od moich kolegów prawników, a może częściej od koleżanek,
wielokrotnie słyszę: „Ale Ty masz szczęście. Gdybym tyko mogła zmienić zawód,
zrobiłabym to natychmiast. Ale jak? Tyle lat nauki, aplikacja…”. A ja
naprawdę lubię to, co robię. Robię to dobrze, a moje zarobki nie odbiegają od
zarobków moich koleżanek.
Nie troszczcie się zbytnio o swoje
życie, o to, co macie jeść i pić […]
Starajcie się najpierw o królestwo Boga i o
Jego sprawiedliwość,
a to wszystko będzie wam dodane
Zawsze
wiedziałam, że chcę być mamą, że chcę mieć dużą rodzinę. Gdy tylko wzięłam
ślub, stanowczo oświadczyłam mojemu mężowi: „Najpierw urodzę dzieci, a cała
reszta się ułoży”. Wbrew logice dzisiejszego świata. Gdy kupowaliśmy pierwsze
dwupokojowe mieszkanie na kredyt, małżeństwo, które je właśnie opuszczało i
przeprowadzało się do nowego domu, wyznało nam, że wreszcie będą mogli się
postarać o dziecko, bo dwupokojowe mieszkanie było na to za małe. Nam w tym
mieszkaniu urodziło się czworo dzieci.
W
tym względzie zawsze chciałam budować Królestwo Boże i przyjąć każde dziecko
pomyślane i z miłości powołane przez Boga do życia. Do dziś, gdy ludzie pytają
mnie, czy planuję kolejne dziecko, odpowiadam „Ja nie tworzę planów. Ja odkrywam
plany, które zostały już dla mnie stworzone”. Rok temu przeprowadziliśmy się do
nowego domu, którego historia też jest dowodem na realne działanie Boga w
naszym życiu – od niespodziewanego zakupu działki w niespotykanie niskiej
cenie, poprzez sprzedaż mieszkania w dniu Zwiastowania NMP za kwotę
przewyższającą wyobrażenie znawców rynku, poprzez wzniesienie domu w dniu
patronalnym św. Faustyny Kowalskiej, którą od dziecka darzyłam wielką czcią,
poprzez nieoczekiwaną darowiznę dzięki której mogliśmy dokończyć prace budowlane,
aż po Eucharystię i uobecnienie się Chrystusa w ścianach domu w dniu jego
poświęcenia.
Ludzie
tego świata widzą mnie jako „kobietę sukcesu”. Ja ten sukces widzę jako
wypełnienie Słów Ewangelii:
Nie troszczcie się zbytnio o swoje
życie, o to, co macie jeść i pić […]
Starajcie się najpierw o królestwo Boga i o
Jego sprawiedliwość,
a to wszystko będzie wam dodane
Katarzyna
Wieczorem pierwsze spotkania w grupach: szansa na głębsze poznanie się, komunię, podzielenie się owocami życia Słowem przez te dwa dni.
Równolegle dla programu dla dorosłych odbywają się spotkania dla dzieci i młodzieży. Także oni, w formie dostosowanej do poszczególnych grup wiekowych, rozważają Słowo i uczą się wprowadzać je w życie. Jest również czas na zabawy, gry sportowe... najważniejsze jest aby we wszystkim zachować typowy "styl" Mariapoli: miłość wzajemną.
Z takimi słowami życia, to można by nawet na biegun się udać, a my wyruszyliśmy nieśmiało na Magurkę z Suchej Beskidzkiej, ale za to w deszczu, przy niewielkiej widoczności. Inni też ruszyli, jedni na "duchowe szczyty", inni do bliskich sercu - Wadowic odwiedzając Dom Bł JP II, czy św. Rafała Kalinowskiego u Karmelitów, czy podążając innymi szlakami.
OdpowiedzUsuńOd samego początku było cudownie, bo wszyscy pojechalismy autkami uczestników do Suchej B. (w tym widać doskonałą organizację naszego przewodnika ks.Łukasza K.). Chociaż pogoda była niewyraźna, bo jak już później nie padało, to ciągle mżyło, ale słońce było w "kapeluszu", czyli nastrojach uczestników. Niektórym nawet ta pogoda pomagała w znajdowaniu grzybów, bo te rosną właśnie po deszczu. Przy schodzeniu dość stromą ścieżką, była możliwość okazania sobie wzajemnej pomocy. Pozdrawiając napotkanych turystów, spotkaliśmy m. in. rodowitego Włocha, który ucieszył się obecnością w naszej grupie swoich rodaków... Wtedy nawet wyszło upragnione słońce. Najmłodsza w grupie Madzia zaliczyła wtedy pierwszą górską wycieczkę w sandałach i z zadowoleniem zjadła nie tylko cały obiad, ale nawet poprosiła o repetę zupy. A ja nawet nie marzyłam, że uda mi się jeszcze podczas Mariapoli zaliczyć jakieś wyjście w góry. Wieczorem, w domu dzieliliśmy się przeżyciami z całego dnia, gdzie Madzia znalazła również swoich nowych przyjaciół.
Pozdrawiam wszystkich uczestników tej trasy i dziękuję za wspaniałą organizację tych rekolekcji, a Ks. Łukaszowi za przewodnictwo. Wiesia Z.