(…) Ruch powstał podczas ostatniej wojny
światowej, która zmuszała ludzi do ukrywania się w schronach, by uciec przed
niebezpieczeństwem bomb.
Jak wszyscy, udawałyśmy się tam i my, nawet po jedenaście
razy dziennie, a nie mogąc zabrać ze sobą niczego, brałyśmy tylko małą książeczkę,
Ewangelię.
Podczas tych długich godzin oczekiwania otwierałyśmy ją i
czytałyśmy.
Jakie słowa poruszyły nas w pierwszym momencie? Słowa
odnoszące się do miłości: „Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego”, „Wszystko,
co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie”.
A następnie, na tle wielkiego obrazu Sądu [Ostatecznego],
zdania Jezusa: „Byłem głodny a nakarmiliście mnie, byłem spragniony a daliście
mi pić...” „Kiedy Panie...?” „Za każdym razem, gdy czyniliście to jednemu z
tych moich braci najmniejszych, uczyniliście to dla mnie”.
(…)
Mówiłyśmy między sobą (niektóre z nas były jeszcze studentkami):
gdybyśmy przed egzaminem, znali wcześniej pytania, jakież to byłoby szczęście!
Jesteśmy na tej na ziemi, zdążając ku końcowemu
egzaminowi z życia, dlatego musimy uwzględnić to, co Jezus nam objawił!
(…)
W ten sposób potrzebujący, ubodzy stali się pierwszym
podmiotem, pierwszym celem naszego nowego życia.
W jaki sposób im pomagaliśmy?
Także to podpowiedziała nam Ewangelia: „Dawajcie, a
będzie wam dane; miarą dobrą, utrzęsioną i obfitującą wsypią w zanadrza wasze”.
„Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie;
kołaczcie, a będzie wam otworzone; albowiem każdy, kto prosi - otrzymuje, kto
szuka -znajduje, a kołaczącemu - otworzą”.
(…)
A Duch Święty obdarzał nas obficie swoim światłem,
ponieważ: „temu, kto mnie miłuje (także w ubogich), objawię siebie”.
Dlatego zrozumieliśmy, że nie wystarcza zrobić coś z
miłości (można dać paczkę i urazić wrażliwość ubogiego), ale trzeba było to
czynić, będąc miłością.
Lecz jak być miłością?
Naszym przeznaczeniem – mawialiśmy – jest być jak
gwiazdy: jeśli krążą - istnieją, jeśli nie krążą - przestają istnieć. My jesteśmy,
istniejemy – w tym sensie, że jest w nas nie nasze życie, lecz życie Boga – jeśli
ani na chwilę nie przestajemy kochać.
Miłość osadza nas w Bogu, a Bóg jest Miłością.
Ale miłość, którą jest Bóg, jest światłem i w świetle
widzi się, czy nasz sposób podejścia i służenia bratu jest zgodny z sercem
Boga, tak jak życzyłby sobie tego brat, jak pragnąłby on, gdyby miał obok
siebie nie nas, ale Jezusa.
(…)
Ale, dzięki miłości praktykowanej wobec ubogich, nieustannie
dającej światło, Duch Święty dawał nam zrozumieć konieczność miłowania nie tylko
ubogich, ale wszystkich: „Miłuj bliźniego twego, jak siebie samego”, kimkolwiek
on jest.
I oto wspaniała myśl i decyzja: przemienić nasze życie codzienne,
w kontakcie z różnego rodzaju osobami, w wachlarz dzieł miłosierdzia
materialnych i duchowych, bo także do tego się odnosi: „Mnie to uczyniłeś”.
Ilu braci przechodziło obok nas, w każdym widzieliśmy
Chrystusa, który prosił o pomoc, pociechę, radę, napomnienie, pouczenie,
światło, chleb, nocleg, ubrania, modlitwy...
(…) co czyni się dla brata, czyni się dla Jezusa. Cały więc
Ruch, we wszystkich swoich przejawach, jest przeniknięty, ożywiany Słowami: „Mnieście
to uczynili”.
Ufamy, że Jezus pewnego dnia każdemu z członków Ruchu na
pytanie: „Panie, kiedy, nakarmiłem Ciebie, napoiłem, pocieszyłem?”, odpowie: „Wszystko,
co uczyniłeś jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnie to uczyniłeś”.
(oklaski)
(…)
Musimy z wdzięcznością zauważyć, że
w każdym słowie Jezusa naprawdę jest wszystko; wystarczyłoby żyć tylko jednym słowem,
aby świat się zmienił, świat zmieniłby się, gdybyśmy żyli tym słowem w sposób
radykalny, natychmiast i wszyscy razem. Ale postaramy się o to. Dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz